poniedziałek, 17 marca 2014

Teraz jest częścią mnie.

Dni z Bartusiem mijały mi coraz szybciej. Nim się obejrzałam zostały tylko dwa do powrotu Oli. Dziewczyna zadzwoniła do mnie jednego z wieczorów. Rozmowa trwała tylko kilka minut, ale zdążyłam się zorientować, że nie wszystko idzie po jej myśli. Bałam się nawet, że będzie chciała zostać w Anglii dłużej jednak obiecała mi, że wróci w umówionym terminie. Odetchnęłam z ulgą, gdyż nie miałam pojęcia co powiedziałabym w pracy gdyby Olka zdecydowała, że wraca później. Z drugiej jednak strony bardzo przywiązałam się do chłopca i dobrze wiedziałam, że będę za nim tęsknić. Nawet Ania żartowała, że nie oddamy go matce i zostanie z nami. Blondynka tak jak ja pokochała tego szkraba i gdy tylko miała czas zajmowała się nim, a ja wtedy szykowałam się na przyjście Łukasza. Mimo, że rozgrywający codziennie spędzał większość dnia na różnego rodzaju rehabilitacjach to wieczory miał w całości zarezerwowane dla nas.
Dziś zjawił się wcześniej niż zwykle, gdyż chciał potem pojechać do rodziców na kolację. Już od progu porwał Bartka w ramiona i zaczął go zabawiać. Patrzyłam na ten widok z rozczuleniem. Zdałam sobie sprawę, że marzę o takiej rodzinie. O mężu, który będzie wracał z pracy i będzie zajmował się naszym dzieckiem. Marzyłam o tym by tym mężczyzną był Łukasz. Jak zawsze udaliśmy się do mojego pokoju, w którym były zabawki małego. Siatkarz posadził Bartka na łóżku, podał mu grzechotki i odwrócił się w moją stronę.
- No chodź tu. - powiedział z uśmiechem i poklepał kolano zdrowej nogi.
Od razu znalazłam się przy nim by po chwili tonąć w jego ramionach.
- Jak rehabilitacja? - zagadnęłam.
- W porządku. Wszystko idzie zgodnie z planem. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Cieszę się. - przytuliłam się do niego mocniej.
Usłyszałam pukanie, więc spojrzałam w stronę drzwi.
- Wchodź.
- Werka zejdziesz na chwilę na dół? - za uchylonymi drzwiami zobaczyłam blondynkę.
Pokiwałam tylko głową i niechętnie wstałam. Okazało się, że na dole czeka Wojtek.
- Cześć Wojtuś, o co chodzi? - zapytałam gdy znalazłam się już w salonie.
- Cześć Weronika. Potrzebuje kopii zapasowej naszego projektu. Masz ją prawda? - uniósł lekko brwi.
- Tak, zaraz przyniosę.
Wróciłam do pokoju. Łukasz czytał małemu jakąś książeczkę. Bartuś zapewne nic nie rozumiał, ale patrzył z zainteresowaniem na rozgrywającego. Nie dziwiło mnie to ani trochę. Głos siatkarza potrafił hipnotyzować. Znalazłam odpowiednie dokumenty i zeszłam z powrotem na dół. Wręczyłam je Wojtkowi i już miałam znowu iść do pokoju, ale zatrzymała mnie Ania.
- Może napijesz się herbaty? - zapytała.
- Soku. - odpowiedziałam i usiadłam w fotelu.
Nie chciałam żeby Wojtek wypytywał potem dziewczynę dlaczego tak znikam, więc postanowiłam z nimi posiedzieć kilka minut. Ania przyniosła na tacy napoje, więc upiłam łyk soku. Rozmawialiśmy chwilę o błahostkach i dopiero po tym mogłam wrócić do "moich" mężczyzn. Zatrzymałam się przed drzwiami pokoju, ale nie słyszałam już głosu Łukasza. Cicho weszłam do środka i zobaczyłam najsłodszy obraz jaki kiedykolwiek widziałam. Bartek spadł na moim łóżku, a obok niego leżał Łukasz i również spał. Wyglądali jak ojciec z synem. Ostrożnie do nich podeszłam, przez chwilę jeszcze napawałam się tym widokiem po czym przeniosłam małego do wózka.
- Która godzina? - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos Łukasza.
- Po 19. - odpowiedziałam.
- Miałem jechać do rodziców...
- Jeśli chcesz możesz to odwołać i zostać tutaj. Jesteś zmęczony, nie ma sensu żebyś tłukł się taksówką gdziekolwiek. - usiadłam obok niego.
- Mówisz poważnie? - uniósł się trochę.
- No przecież nie żartuje. O której jutro zaczynasz ćwiczenia?
- O 9. Może to i dobry pomysł.
- Bardzo dobry. Idę do łazienki a ty zadzwoń do rodziców. - uśmiechnęłam się lekko.
- W porządku. - usiadł i wyjął telefon z kieszeni.
Wstałam i zabrałam z szafy swoją piżamę. Przy drzwiach odwróciłam się jeszcze i spojrzałam na Łukasza.
- Zrobię coś na kolację. Masz ochotę na lampkę wina?
- Ale tylko jedną.
- Tylko jedną. - uśmiechnęłam się i wyszłam.
Zjedliśmy kolację, małemu dałam mleko, a my wypiliśmy wino. Rodzice Łukasza nie byli zadowoleni, że się u nich nie zjawi, za to ja byłam szczęśliwa, że został ze mną. Położyłam się do łóżka i czekałam aż rozgrywający znajdzie się obok mnie. Zdjął swoje ubrania i w samych bokserkach wrócił pod kołdrę. Przytuliłam się do jego nagiej klatki piersiowej i wsłuchiwałam w szybsze bicie serca. Łukasz delikatnymi ruchami masował moje plecy. Jedyne o czym marzyłam to to by każdy dzień już tak wyglądał.
Ta noc była jedną z cudowniejszych w moim życiu. Obok siebie miałam ukochanego mężczyznę i to było dla mnie najważniejsze. Kiedy obudziłam się rano Łukasz już nie spał. Patrzył na wózek i czułam, że jest nieobecny. Kiedy delikatnie się przekręciłam spojrzał na mnie.
- Już nie śpisz? Dopiero po 6. - pocałował mnie jak zwykle w czoło i przytulił do siebie.
- Jakoś nie chce mi się już spać. Nie kiedy jesteś obok. - sprostowałam.
Uśmiechnął się trochę szerzej, ale w jego oczach dostrzegłam coś co mi się nie spodobało.
- Wszystko w porządku? - zapytałam patrząc wprost w te piękne oczy.
- Tak, oczywiście. - odpowiedział szybko.
Wiedziałam, że nic więcej z niego nie wyciągnę, dlatego przytuliłam się do niego mocniej i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Werka... - usłyszałam po chwili.
- Tak?
Przesunął się tak by mógł patrzeć na moją twarz.
- Wiesz... chciałbym zawsze zaczynać tak dzień..z tobą. Nie powiedziałem ci tego wcześniej, bo chyba się wahałem, ale teraz powiem już bez żadnych wątpliwości... Kocham cie.
Nie tego się spodziewałam. Moje oczy zaszkliły się, ale obiecałam sobie, że płakać nie będę. Mimo to, że miłość mojego życia oznajmia mi o 6 rano, przytulając mnie mocno do siebie, że mnie kocha. Łukasz patrzył na mnie czekając na jakąś reakcję, a ja nie potrafiłam nic z siebie wykrztusić. Dlatego uniosłam się i pocałowałam go mocno i zachłannie. Dopiero po chwili byłam w stanie się odezwać.
- Ja też cie kocham. - szepnęłam o po chwili znów zatraciłam się w pocałunku.

Witajcie. Wiem dziś naprawdę krótko, 
ale tyle jestem w stanie napisać po ostatnim meczu Resovii.
Może i za słodko, ale to też rekompensata za spotkanie z Jastrzębskim.
No i również taki miły prezencik na dobry tydzień ;)
A tu jeszcze raz chciałam przypomnieć o nowym blogu:
http://jaciekochamatynic.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie :)

5 komentarzy:

  1. Krótko, ale fajnie :) Mi się rozdział bardzo podobał i bardzo rozczuliły mnie sceny z Łukaszem i Bartusiem :) Czekam na więcej :) Oczywiście twój drugi blog też czytam i jest prze fantastyczny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co z tego, że krótko jak taka końcówka :D O jaaaaaaaaaaaaa, nareszcie! *.* :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za ten rozdział, za tą pociechę po tym koszmarnym meczu. Ja tam do jego długosci nic nie mam ;) Był Bartuś i Ziomek, i Ziomek spiący słodko z Bartkiem, i Łukasz w samych bokserkach. To mi zupełnie do szczęścia wystatczy :D Doczekałam się wreszcie tej cudownej sceny wyznania miłosci przez rozgrywającego. Mogłabym zamienić się miejscem z Werą? Myślę, że Łukasz jednak wybierze się do swoich rodziców ale nie sam :) Dzięki Tobie milutko powitałam kolejny tydzień ;) Podsumuwując: podobało mi się cholernie ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie, pięknie i jeszcze raz pięknie. Kolejny raz dzięki tej historii przeniosłam się w inny wymiar i mogłam choć na chwilę zapomnieć o całym świecie. I nie mam pojęcia co jeszcze napisać, więc pozdrawiam cię serdecznie i już tęsknię za Łukaszem, którego stworzyłaś, bo bije od niego takie ciepło, że czuję je przez monitor:)

    Lorin |please-stop-us|

    OdpowiedzUsuń
  5. Krótko, ale bardzo ładnie :)

    OdpowiedzUsuń