Tej nocy spałam tak czujnie jak chyba jeszcze nigdy. Cały czas
wydawało mi się, że mały płacze, ale kiedy tylko otwierałam oczy z ulgą
mogłam stwierdzić, że to tylko moje przewrażliwienie daje się we znaki,
bo Bartuś spał spokojnie. Jedynie po północy cichym płaczem przypomniał
mi o tym, że powinnam dać mu mleko. Nie znałam tego całego Adama ale
wydawało mi się, że mały wdał się w niego, bo gdyby był podobny do
swojej mamy, niegdyś głośnej imprezowiczki, dzisiaj miałabym pewnie ciemne
sińce pod oczami. W życiu nie miałam zbyt dużej styczności z dziećmi
gdyż byłam jedynaczką, a i w dalszej rodzinie nie było zbyt wiele maluchów. Dlatego bardzo obawiałam się zadania, którego się podjęłam,
ale z każdą minutą moje przerażenie ustępowało, a w jego miejsce
wkradała się radość. Obserwowanie chłopca powodowało szeroki uśmiech na
twarzy. Wczoraj byłam w zbyt wielkim szoku by dostrzec jak śliczny jest.
Duże, jasne niebieskie oczy, mały nosek i słodki uśmiech koloru
wczesnych malin. Z miejsca można było się zakochać, co też zrobiłam.
W salonie usłyszałam dzwonek telefonu, więc razem z małym na ręku
wstałam i ruszyłam w stronę komórki. Spojrzałam na wyświetlacz i przez
chwilę wahałam się czy odebrać.
- Tak słucham. - powiedziałam w końcu do słuchawki.
- Cześć Weronika. Co się dzieje, dlaczego wczoraj nie odebrałaś ani nie
dałaś znaku życia? - zapytał lekko poddenerwowany Łukasz.
- Przepraszam, byłam bardzo zajęta, a potem po prostu wypadło mi z głowy żeby napisać.
- Wszystko w porządku?
- Oczywiście. Jak tam w Warszawie? - starałam się zmienić temat.
- Myślałem, że będzie gorzej. Za godzinę mam rozmowę z Antigą, moje być albo nie być.
- Będę trzymać kciuki. - cmoknęłam Bartusia w czółko, bo wyciągał rączki w stronę telefonu.
- Dziękuję. Wpadniesz jutro?
- A może ty mnie odwiedzisz? Ania chyba wychodzi z kolegą. - uśmiechnęłam się lekko.
- Jak chcesz. Muszę kończyć. Pa. - cmoknął do telefonu i nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się.
Odłożyłam telefon na szafkę i wróciłam do kuchni. Wsadziłam Bartka do
wózka, zaczekałam aż zaśnie i zabrałam się za robienie obiadu.
Wieczorem Ania zajęła się małym, więc mogłam trochę czasu poświęcić dla
siebie. Usiadłam na kanapie z telefonem w dłoni i napisałam do Łukasza.
Dlaczego się nie odzywasz? Jak rozmowa z trenerem? Daj znać bo się martwię.
Czekałam ponad 10 minut, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Zmartwiło mnie to. Miałam nadzieję, że Łukasz dostanie szansę, ale
dobrze wiedziałam w jakim położeniu się znalazł. Życie ostatnio dało mu
nieźle w kość, a wszystko wskazywało na to, że to jeszcze nie koniec.
Westchnęłam ciężko po czym wstałam i ze smutną miną poszłam do Ani.
Tej nocy spałam bardzo mało. Ciągle w głowie miałam to, że Łukasz nie
dostał powołania. Nie odpowiedział na mojego SMS-a, a i telefonów nie
odbierał. Martwiłam się coraz bardziej. Na szczęście mały kolejną noc
spał grzecznie. Do zmartwień o rozgrywającym dochodziło jeszcze to, że
Olka nie dała do tej pory żadnego znaku. Ja sama do niej nie dzwoniłam,
bo nie miałam po co. Bartek był bardzo spokojny i ufny wobec mnie także
nie miałam powodów panikować. Jednak liczyłam na jakieś zainteresowanie
matki swoim dzieckiem.
Zeszłam na dół gdzie spotkałam wystrojoną blondynkę. Uśmiechnęłam się do
niej szeroko, a dziewczyna to odwzajemniła. Zadzwonił dzwonek do drzwi,
więc Ania otworzyła i zaprosiła do środka Wojtka.
- Cześć Wojtuś! - przywitałam się z lekkim uśmiechem.
- Cześć mała! Dobrze, że szef dał ci wolne, bo faktycznie coś niewyraźnie wyglądasz.
Wojtek nie znał prawdziwego powodu mojego urlopu. Anie prosiłam by nic
mu nie mówiła, więc musiał wiedzieć tyle ile powiedział mu Morawski. Mały
spał cicho w moim pokoju, więc nie rzucał się w oczy. Westchnęłam cicho i
lekko uklepałam włosy, które dziś żyły własnym życiem.
- Yhym.. - przytaknęłam tylko i spojrzałam na Anie, która ubierała kurtkę
- Jakie plany dzisiaj? - zapytałam.
- Kino - odpowiedział wesoło chłopak - to zaległe. - puścił do mnie oczko.
- No to życzę udanej zabawy. - cmoknęłam Anie w policzek, a Wojtkowi
posłałam lekki uśmiech.
- Dziękujemy bardzo. Już znikamy. Będę późno. -
szepnęła mi jeszcze blondynka i wyszli.
Idąc do kuchni w lustrze
wiszącym obok schodów zobaczyłam swoje odbicie i aż zatrzymałam się z
wrażenia. Włosy w kompletnym nieładzie, sińce pod oczami i mocno
zaciśnięte usta, a do tego blada cera przeraziły mnie zupełnie. Stałam
chwilę wpatrując się w swoje odbicie i zamiast pójść do kuchni udałam
się do łazienki.
Po ponad 20 minutach wyglądałam już dość znośnie. Mimo iż Łukasz dalej
się nie odezwał miałam nadzieję, że się pojawi, więc nie mogłam mu się
pokazać w poprzednim wydaniu. Zajrzałam jeszcze do pokoju, mały nadal
spokojnie spał, więc cicho zamknęłam drzwi i usłyszałam dzwonek.
Momentalnie znalazłam się na dole, po raz kolejny wygładziłam włosy i
otworzyłam. Na progu stał Łukasz i patrzył na mnie smutno. Poczułam
jakby coś we mnie pękło. Powoli wszystko zaczynało się układać i nagle
poczułam, że ten grunt usuwa mi się spod nóg. Zaczekałam aż rozgrywający
wejdzie do środka i przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam.
Łukasz objął mnie w pasie i westchnął.
- Niby to dwa dni, a tak bardzo się stęskniłem. - wychrypiał cicho.
- Ja też... Dlaczego nie napisałeś? Tak strasznie się martwiłam.
- Przepraszam, musiałem pobyć trochę sam.
Odsunęłam się od niego i pozwoliłam aby zdjął kurtkę po czym poszliśmy do kuchni.
- Chcesz coś pić?
- Nie, dziękuję. Nie mam na nic ochoty. Może mogłem nie przychodzić, tylko humor ci popsuje.
- Nawet tak nie mów. Powiedziałam już, że będę z tobą i w tych dobrych i złych chwilach.
Łukasz pokiwał głową i zapatrzył się w jakiś punkt za oknem.
- Jeszcze nie powiedział nie, ale raczej mam małe szanse. - powiedział słabo.
- Nie możesz tak myśleć, to dopiero styczeń. Kiedy po rehabilitacji
zaczniesz trening na pewno sam zmienisz pogląd na tą sytuację - chciałam
dodać coś jeszcze, ale na górze usłyszałam płacz Bartka.
Łukasz natychmiast spojrzał na mnie, a w jego spojrzeniu kryło się nieme pytanie.
- Przepraszam cie na chwilę.
Nie czekając na żadną reakcje z jego strony ruszyłam do pokoju. Wbiegłam
po schodach i już po chwili tuliłam do siebie małe ciałko. Mały szybko
się uspokoił, widocznie musiał po przebudzeniu przestraszyć się, że jest
sam. Nawet nie zauważyłam, że za lekko uchylonymi drzwiami stoi Łukasz.
Dopiero kiedy miałam razem z małym zejść na dół zobaczyłam go.
Uśmiechnęłam się nikle i lekkim ruchem ręki pokazałam mu żeby wszedł do
pokoju. Siatkarz niepewnie wykonał moje polecenie, a na jego twarzy
malował się szok. Stanął naprzeciw mnie i wpatrywał się w Bartka, może
szukał podobieństw między nami.
- Nie mówiłaś, że masz dziecko. - powiedział w końcu tak jakby z wyrzutem.
- Bo nie mam. To maleństwo mojej dawnej przyjaciółki. Wyjechała na
tydzień, a ja zgodziłam się zaopiekować Bartusiem. - wyjaśniłam
spokojnie i z zaciekawieniem obserwowałam wyraz twarzy rozgrywającego.
- Mogę go potrzymać? - zapytał po dłuższej chwili.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i podałam mu chłopca.
Z szerokim uśmiechem patrzyłam jak Łukasz zajmuje się małym. On sam zgubił gdzieś swój smutek, a na jego twarzy gościło szczęście i ogromna czułość, którą poznałam już w jego mieszkaniu. To był piękny widok, widzieć tego wielkoluda z małą kruszynką na rękach. Wyjęłam z kieszeni komórkę i tak by Łukasz nie zauważył zrobiłam im kilka zdjęć.
Nawet nie wiem kiedy zrobiło się późno. Usłyszałam pukanie do drzwi pokoju i dopiero zorientowałam się, że Ania musiała wrócić. Rzuciłam ciche "proszę" i w progu zobaczyłam blondynkę.
- O proszę! Jak wy pięknie wyglądacie, jak szczęśliwa rodzinka. - spojrzała na nas z uśmiechem.
Łukasz spojrzał na mnie kątem oka i uśmiechnął się nikle.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytałam blondynkę.
- Myślałam, że może trzeba ci w czymś pomóc, ale już znikam. - cicho wycofała się z pokoju.
- Powinienem już wracać do siebie, mały jest śpiący i z tego co widzę tobie też przydałoby się trochę snu. - powiedział rozgrywający i pocałował mnie w czoło.
- Przyjdziesz jutro?
- Jutro mam rehabilitację. - westchnął.
- Rozumiem. To chociaż zadzwoń. - przytuliłam się do niego i patrzyłam jak mały zasypia na moim łóżku.
- Jasne. Śpijcie dobrze. - pocałował mnie krótko, ale bardzo czule, po czym nachylił się nad Bartkiem i pogładził go po główce.
Odprowadziłam Łukasz do drzwi i mając w głowie słowa Ani patrzyłam jak wsiada do taksówki.
Cześć :) Nie wiem co mam Wam powiedzieć o tym rozdziale...
Myślałam, że lepiej mi to wyjdzie, a tak jakoś nie bardzo mi się podoba.
No, ale jest na rozpoczęcie tygodnia i już ;p
Mam takie pytanko, bo owszem rozpoczęłam pisanie nowego bloga, ale
praktycznie po pierwszym rozdziale stanęłam w martwym polu. Kogo widziałybyście
jako bohatera obok Alka? Ja mam już swój typ, ale nadal się zastanawiam i nie potrafię
jakoś z tym ruszyć...
Liczę na Waszą pomoc :*
Ej podoba mi się. Świetny jest. Mi się bardzo podoba. Ogólnie Ziomuś z małym na rekach jej *.* Jest pięknie. Lubię taką super spokojna rodzinną melancholie chociaż nie są rodziną, ale się zachowują jak właśnie ona. Ogółem zastanawia mnie ta cała Olka. Żeby nie zadzwonić chociaż zapytać się co z własnym dzieckiem? Mam dziwne przeczucia co do niej. Ogólnie jeśli chodzi o twojego bloga to obok Alka widziala bym Pencheva, bo to wydaję mi się takie całkowite przeciwieństwo Achrema,ale zrobisz jak będziesz chciała ja i tak będę czytać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za bardzo miły komentarz i cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńW tajemnicy powiem, że wczoraj trafiłam na jakieś wspólne zdjęcie tych dwóch panów i tak się zastanawiałam czy ich nie zestawić :)
Hahahaha :) Cieszę się, że bierzesz akurat moją opcje pod uwagę, bo chętnie bym poczytała coś z tą dwójką :)
UsuńJa nie wiem co ty masz do tego rozdziału, jest świetny! Nie myliłam się co do reakcji Ziomka ;) Jak sobie wyobrażam tego wielkoluda z małym Bartkiem to aż jejku jej ^*^ Chciałabym na koniec poczytać o właśnie takiej rodzince Żygadłów :) Mam pewne podejrzenia co do małego i jego matki ale poczekam co napiszesz w dalszych postah, być może myślimy podobnie :) Z jednej strony rozdział był taki miły ale perspektywa smutnego rozgrywającego i być może nie powołanie go do kadry było wątkiem smutnym. Co do Ani i Wojtka powtarzam się, więc o nich tu nie napiszę ;) Podsumowując: rozdział mi się podobał strasznie, był świetny :) Bym zapomniała, co do nowego bloga. Moje zdanie znasz, kogo byś nie dała to będę czytać. Sama nie wiem kogo ja bym wybrała do Alka. Myślę, że Penchev byłby okej :) To wszystko co mam do powiedzenia, już więcej nie zanudzam ;) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńładny rozdział nie ma co :) fajny wątek z małym aczkolwiek ciągle martwię się że ta koleżanka zrobiła główną bohaterkę w konia.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Zuza :)
AAAAAA !!!! <3 Słodko, słodko i jeszcze raz słodko <3
OdpowiedzUsuńŁukasz z dzieckiem <3 Awww.. <3 Mam nadzieję że niedługo będzie miał swoje dziecko z Weroniką . I oczywiście w blogu jak i w rzeczywistości mam nadzieję że Łukasz dostanie się do kadry Antigi pomimo ciężkiej kontuzji ;) :(
Pozdrawiam ciepło ! :) Zapraszam do mnie ;D
Weronika chyba powoli odnajduje się w roli opiekunki do małego Bartka, który swoją drogą musi być przesłodkim bobasem (co nie zmienia faktu, że ja bym się nie podjęła opieki nad nim:). A na miejscu Łukasza też bym się pewnie mocno zdziwiła, w końcu dziecko to poważna sprawa. Ale jak przypuszczałam, Ziomek szybko odnalazł w sobie ojcowskie instynkty. I temu Łukaszowi z opowiadania i temu prawdziwemu szczerzę życzę by dostał powołanie od Stefana. Zapowiada się szaleńczy sezon reprezentacyjny więc Łukasz będzie potrzebny. Bardzo potrzebny.
OdpowiedzUsuńA wracając do tego rozdziału to dziwi mnie trochę fakt, że Ola nie wykazuje zainteresowania własnym potomkiem. Mam nadzieję, że nie wpakuje w nic Weroniki, choć z drugiej strony mogłoby być ciekawie.
Jeśli chodzi o bohatera drugiego opowiadania to ja w parze z Alkiem widziałabym Igłę (bo ja wszędzie widziałbym Igłę) albo Jochena. Ale obojętnie kto by to nie był i tak z wielką przyjemnością będę czytać.
Pozdrawiam cię serdecznie
Lorin |please-stop-us|