czwartek, 27 lutego 2014

Wszystko się zmienia.

Wróciłam do domu i po odświeżeniu się wyszłam do pracy. Rewelacje poranka sprawiły, że miałam fantastyczny humor. Nic dzisiaj nie sprawiało mi trudności, a Wojtek dziwił się, że uśmiecham się tak szeroko jakbym wygrała w lotka. Jednak czułam się jeszcze lepiej, żadne pieniądze nie potrafiłyby dać mi takiego szczęścia jakie dawał mi Łukasz.
Tuż przed 12 zadzwonił mój telefon. Miałam nadzieję, że to właśnie rozgrywający lecz rozczarowałam się, bo na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany numer.
- Słucham. - odebrałam po chwili.
Nikt jednak się nie odezwał, a w tle było słychać jakieś trzaski.
- Halo! Halo! - rzuciłam zirytowana.
Ponownie nikt nie odpowiedział. Przerwałam więc połączenie i schowałam telefon do kieszeni.
Kilkanaście minut przed wyjściem z biura sytuacja się powtórzyła. Zdenerwowana odebrałam telefon, w duchu licząc, że dzwoniącym okaże się Łukasz, ale kiedy w słuchawce usłyszałam kobiecy głos moje nadzieje znikły.
- Cześć Weronika! - usłyszałam niepewny ton.
- Mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
- Ola Grabowa.
Między nami zapadła chwila ciszy. Moja dawna przyjaciółka zdecydowała zadzwonić do mnie po roku niedawania znaku życia. Ta rozmowa nie mogła wróżyć niczego dobrego.
- Halo jesteś tam? - odezwała się ponownie.
- Jestem. Co się stało, że dzwonisz?
- Muszę z tobą porozmawiać.
- O czym? Nasze wspólne tematy chyba już dawno się skończyły. - zaczynałam coraz bardziej się denerwować.
- Pojawiła się pewna sprawa... Możemy się spotkać? Przyjadę gdzie trzeba.
Westchnęłam głośno nie kryjąc swojego niezadowolenia.
- Dzisiaj, Zielona Góra? - zapytałam.
- Będę za godzinę tylko wyślij mi dokładny adres.
- Jasne. - już miałam się rozłączyć.
- Dziękuję, że pozwoliłaś na to spotkanie. Do zobaczenia.
W słuchawce usłyszałam przerywany sygnał.
- Złe wieści? - obok mnie jak z pod ziemi wyrósł Wojtek.
- Nie, dlaczego?
- Bo tak wyglądasz. Na pewno w porządku? Może cie odprowadzę? - spojrzał na mnie z troską w oczach.
- Na pewno. A odprowadzić chętnie się pozwolę. - uśmiechnęłam się nikle, ubrałam kurtkę, zaczekałam aż Wojtek zrobi to samo i w między czasie napisałam do Oli SMS-a po czym ruszyliśmy do mojego mieszkania.
- Może wejdziesz do środka? - zaproponowałam, gdy byliśmy już pod drzwiami, bo wiedziałam, że Ania kończy dzisiaj wcześniej.
- Nie chce przeszkadzać.
- No co ty, wchodź. - otworzyłam drzwi i ruchem ręki zaprosiłam go do środka po czym weszłam za nim.
- Ania! Patrz kogo przyprowadziłam! - krzyknęłam w głąb mieszkania i po chwili blondynka wyłoniła się z kuchni.
- O cześć! - przywitała się - Zrobić wam kawy?- uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć. Dla mnie bardzo chętnie. - odpowiedział chłopak.
- To i mi zrób.
Zdjęliśmy kurtki i po chwili wszyscy razem siedzieliśmy w kuchni popijając kawę. Pół godziny później chłopak oznajmił nam, że musi się już zbierać. Nawet się nie zdziwiłam kiedy blondynka oznajmiła, że wyjdzie z nim, bo chce iść na zakupy. Dobrze wiedziałam, że Wojtek wpadł jej w oko chociaż pewnie by się do tego nie przyznała. Kilka minut po wyjściu Ani i Wojtka usłyszałam dzwonek do drzwi. Z mocniej bijącym sercem poszłam otworzyć. Olki nie widziałam od roku, więc nie miałam pojęcia czego może chcieć. Otworzyłam drzwi i mocno się zdziwiłam widząc Ole z małym dzieckiem w ramionach. Bez słowa wpuściłam ją do środka.
- Potrzymasz Bartusia? - zapytała, a moje brwi uniosły się jeszcze wyżej niż chwilę temu jednak nieznacznie kiwnęłam głową i po sekundzie trzymałam maleństwo w rękach. Dziewczyna zdjęła kurtkę oraz buty i wzięła ode mnie Bartka. Poprowadziłam ją do salonu i kazałam usiąść.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam obserwując jak zdejmuje małemu zimowe ubranka.
- Nie, dziękuję. Nie zajmę ci dużo czasu.
Usiadłam w fotelu na przeciw niej i czekałam aż wyjawi mi powód swojej wizyty. Jednak nie była skłonna do mówienia.
- Nie mówiłaś, że jesteś w ciąży... - zaczęłam.
- Kiedy miałyśmy jeszcze kontakt byłam może w 3,4 miesiącu. Myślałam o usunięciu..dlatego nic nie mówiłam.- odpowiedziała spokojnie, tuląc do siebie chłopca.
- Czyje to dziecko? Znam go?
- Wątpię. Adam jest z Anglii.
- O czym chciałaś porozmawiać?
- No właśnie... Potrzebuję twojej pomocy. Nie mam nikogo kogo mogłabym o to prosić. Wszyscy się ode mnie odwrócili. - westchnęła.
- Ty pierwsza się odwróciłaś, więc tylko sobie to zawdzięczasz. - prychnęłam.
- Prawda. - przyznała - Żałuję i jeszcze raz cie przepraszam.
- Nieważne, mów o co chodzi.
- Muszę wyjechać na tydzień do Adama. Małego nie mogę zabrać ze sobą. Chciałam cie prosić byś zajęła się nim przez ten czas. - spojrzała na mnie błagalnie.
Nie wierzyłam własnym uszom. Energicznie wstałam i zaczęłam kręcić się po pomieszczeniu.
- Zwariowałaś? Jak niby mam zająć się małym dzieckiem? Jak będę go karmić? Poza tym on będzie czuł, że to ktoś oby, co jeśli będzie ciągle płakał? - słowa wyrzucałam z siebie z ogromną prędkością.
- Bartek ma już prawie 5 miesięcy, nie karmię go piersią poza tym jest bardzo grzeczny i mało płacze. Dasz sobie radę, to tylko tydzień. - znów spojrzała na mnie tym smutnym wzrokiem.
- To jakieś szaleństwo...- ponownie usiadłam i schowałam twarz w dłoniach - Poza tym nie wierze, że masz czelność przyjść z tym do mnie...
- Gdybym mogła pójść do kogokolwiek innego nawet by mnie tu nie było. - przygryzła dolną wargę.
- Po co jedziesz do Anglii? - zapytałam.
-  Muszę ratować ten związek, Adam mnie zostawił... Nie pozwolę by wywinął się od odpowiedzialności, muszę walczyć o lepszą przyszłość dla Bartusia. Proszę cie pomóż mi..ten jeden raz i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Błagam. - powiedziała łamiącym się głosem.
- Muszę pomyśleć, daj mi chwilę. - westchnęłam i wyjęłam z kieszeni telefon po czym napisałam do Ani.

Czy to będzie dla Ciebie bardzo duży problem jeśli na tydzień zamieszka z nami małe dziecko?

Odpowiedź przyszła prawie natychmiast.

Że co? Wera, co Ty znowu wymyśliłaś?

Koleżanka wyjeżdża i nie ma z kim zostawić dziecka, muszę jej pomóc. To jak, zgadzasz się?

Właściwie to twoja sprawa, ale masz moją zgodę.

- Jeszcze jeden telefon. - rzuciłam do Olki, która cały czas mnie obserwowała.
Wyszłam do kuchni i zadzwoniłam do szefa. Zadowolony to on nie był, że tak nagle chce wziąć tydzień wolnego, ale wcisnęłam mu taką historię, że nie mógł odmówić. Wróciłam do salonu i pokręciłam lekko głową sama nie wierząc w to co robię.
- Zgadzam się. Mały może tu zostać.
Ola uśmiechnęła się szeroko i pocałowała Bartusia w czółko.
- Wszystkie rzeczy mam w samochodzie. Jeśli go potrzymasz zaraz wszystko przyniosę.
- Więc od początku miałaś to zaplanowane? - uniosłam brwi.
- Samolot mam o 21. Miałam tylko bardzo głęboką nadzieję, że się zgodzisz. W innym przypadku nie wiem co bym zrobiła. - wzruszyła ramionami.
Trzymając na rękach Bartka patrzyłam jak Ola wnosi wszystkie potrzebne nam rzeczy do domu. W skrócie opowiedziała mi co i kiedy mam mu podawać, kiedy myć i kłaść spać. Byłam przerażona, ale i ciekawa jak sprawdzę się w roli mamy. Ledwie pożegnałam Olę, zadzwonił mój telefon. Cały dzień czekałam by usłyszeć jego głos, a teraz po prostu wyciszyłam dźwięki i wpatrywałam się w spokojną buzię małego Bartusia.

6 komentarzy:

  1. Co też ta Wera wykombinowała! Ciekawi mnie co zrobi Łukasz, jak dowie się o małym Bartusiu ^^ Widzę, że Wojtek spodobał się Ani i na odwrót więc mam już kolejny powód do cieszenia się ;) Tylko szkoda, że Weronika nie porozmawiała z Ziomkiem. Tak długo czekałam na rozdział i się doczekałam :) Już się bałam, że wena opuściła Cię na dłużej, ale rozdział jest świetny pomimo troszkę długiej nieobecności :D Hmm...żadnych zastrzeżeń nie mam tylko wiele podejrzeń co dalej będzie się działo, więc to chyba wszystko ;) Powtórzę się jeszcze: post był świetny! Pozdrawiam i do kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zaskoczyłaś;)) czekam na następny!;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaskoczona jestem ;D . Ciekawi mnie to jak zareaguje Łukasz gdy zobaczy małego ;D Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. żeby tylko jeszcze raz spotkała tą koleżankę i nie została sama z dzieciakiem. pozdrawiam, zuza :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę mi brakowało w tym rozdziale Łukasza, ale dobrze wiem, że takie rozdziały też muszą być. Na miejscu Weroniki nie wiem czy zgodziłabym się przez tydzień opiekować cudzym dzieckiem, ale to może dlatego, że mnie zazwyczaj małe dzieci denerwują;) Ciekawi mnie reakcja Łukasza kiedy się dowie czego podjęła się Weronika. Tak przez skórę czuję, że Ziomek sam zatęskni za byciem ojcem.
    A co do Wojtka i Ani to mam nadzieję, że ich znajomość przerodzi się w coś poważnego.
    Pozdrawiam ciepło

    Lorin |please-stop-us|

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm....Wydawało mi się, że skomentowałam ten rozdział,a tu co ? Nic. A taki ładny komentarz nabazgrałam więc teraz go trochę streszczę, bo nie chcę mi się pisać kolejne 15 minut jeden komentarz. Zacznijmy od tego, że Cię wielbię. Wojtek wdg mnie jest jakiś dziwny i coś kombinuje względem Wery ale możliwe, że t tylko moje schizy. Nie wiem czy na miejscu bohaterki zgodziłabym się pilnować dziecka przyjaciółki z, którą rok nie miało się, żadnego kontaktu. Ogółem wszystko świetnie, podoba mi się pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń