Minął tydzień od kiedy spotkałam Łukasza na rynku. Bardzo nerwowy
tydzień. W pracy urwanie głowy, w domu unikanie kolejnych telefonów i
wiadomości od Dawida. Miałam nadzieję, że to się wreszcie skończy,
jednak chyba nie znałam chłopaka tak dobrze jak mi się wydawało. Kilka
dni po naszym rozstaniu zjawił się pod moimi drzwiami z ogromnym
bukietem róż i błagał mnie o przebaczenie. Niestety jego skrucha szybko
przemieniła się we wściekłość, kiedy nie dawałam za wygraną. Nie mógł znieść tego, że nie jestem mu w
stanie przebaczyć, więc zaczął krzyczeć i odgrażać się. Tylko dzięki
pomocy Ani udało mi się go szybko pozbyć.
- Spadaj stąd dupku, albo wezwiemy policję!- odcięła się mu, gdy puścił
kolejną wiązankę w moją stronę. Anka nie miała pojęcia, że Dawid miał w
przeszłości zatargi z prawem za co dostał nawiasy. Być może tylko dzięki
temu ta groźba na niego zadziałała.
- Idę, ale to jeszcze nie koniec!- powiedział lodowato i z nienawiścią spojrzał na mnie.
Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w swoją stronę zahaczając jeszcze o śmietnik, do którego upchał bukiet.
Anka zamknęła drzwi i spojrzała na mnie współczująco.
- Ty naprawdę byłaś z tym debilem trzy lata?
Wyruszyłam ramionami i poczłapałam z rezygnacją do kuchni, a blondynka
poszła za mną. Usiadłam na krześle, kolana podciągnęłam pod brodę i
oparłam na nich głowę.
- Kiedyś taki nie był- powiedziałam cicho- Właściwie to był drugi raz, kiedy widziałam jaki jest naprawdę.
- Powiedział, że to jeszcze nie koniec...- urwała i usiadła na blat obok zlewu, naprzeciw mnie.
- Nie bardzo wiem czego się mogę spodziewać- spojrzałam na nią smutno-
Właściwie mogę teraz powiedzieć, że te trzy lata były jednym wielkim
kłamstwem. Przynajmniej tak się czuję.
- Ciekawa jestem co tak szybko uciekł jak wspomniałam o glinach- blondynka zastanowiła się.
- Ma zawiasy- powiedziałam spokojnie.
Anka popatrzyła na mnie jakbym właśnie oznajmiła, że zabiłam jej chomika.
- To znaczy?
- Niewiele wiem, nigdy nie chciał mi o tym mówić. Powiedział tylko, że
jakiś koleś go napadł, a on się bronił. Podobno ten koleś miał wtyki i
kiedy sprawa trafiła do sądu wywinął się, za to Dawidowi niesłusznie się
oberwało- wzruszyłam ramionami.
- I ty myślisz, że to prawda?- spytała zaskoczona dziewczyna.
- Może to kolejne kłamstwo, skąd mogę wiedzieć- westchnęłam- Chyba pójdę
się położyć, głowa rozbolała mnie od tego wszystkiego- wstałam i
skierowałam się w stronę schodów, a Anka zeskoczyła z blatu.
- Może zrobię ci herbatę i przyniosę tabletkę?
Zatrzymałam się i odwróciłam w jej stronę.
- Nie trzeba- powiedziałam cicho- ale dziękuję, że pytasz, dziękuję, że jesteś ze mną.
Ania zrobiła kilka kroków, stanęła przede mną i przytuliła lekko.
- Bardzo chciałabym ci pomóc.
- Fajnie, że jesteś, wiesz?- szepnęłam tuląc się do niej a moje wargi zaczęły niebezpiecznie drżeć.
- Teraz już wiem- zaśmiała się krótko i uwolniła mnie z uścisku.
Spojrzałam na nią ciepło, powstrzymując łzy i ruszyłam schodami do pokoju.
***
Ze snu wyrwał mnie ostry dźwięk budzika. Nie otwierając nawet oczu
namacałam telefon leżący na szafce obok łóżka, wcisnęłam jakiś przycisk i
odwróciłam się na drugi bok. Już prawie ponownie zasypiałam, gdy budzik
odezwał się po raz kolejny. Tym razem otworzyłam jedno oko, spojrzałam
na wyświetlacz i przez chwilę starałam się zrozumieć o co chodzi.
Dopiero gdy zupełnie oprzytomniałam dotarło do mnie, że pozwoliłam sobie
na pozostanie w łóżku o 10 minut dłużej niż powinnam. Natychmiast
wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam pod prysznic. Po szybkim odświeżeniu
ubrałam się w to co pierwsze wpadło mi pod rękę i upiełam włosy w koka
co pozwalało zaoszczędzić kilka minut, które pozwoliłam sobie
wykorzystać na lekki makijaż. Gdy doprowadziłam się już do porządku
szybko znalazłam się w kuchni. Wypiłam szklankę soku pomarańczowego i
zjadłam dwa tosty. Spojrzałam jeszcze na zegarek, wskazywał 7.45 więc
odetchnęłam z ulgą. W przedpokoju ubrałam kozaki, owinęłam się szczelnie
szalem, ubrałam kurtkę i zarzuciłam torebkę na ramię. Wyszłam z
mieszkania, zamknęłam drzwi na klucz i zachwyciłam się po raz kolejny
widokiem dookoła. Wszędzie było biało, tylko gdzieniegdzie widać było
brązową ziemię, nie pokrytą jeszcze zimnym puchem. Szybkim krokiem
ruszyłam do biura delektując się otaczającym pięknem. Dopiero gdy
przechodziłam obok śmietnika przypomniałam sobie wizytę wczorajszego
gościa. Przed zaśnięciem nie myślałam o tym, gdyż Morfeusz przywitał
mnie niemal natychmiast, gdy położyłam się w łóżku. Teraz wszystkie
myśli skumulowały się się wokół osoby Dawida. Czy można nie znać osoby,
którą się kocha? A może ja znałam jego gorszą stronę i przymykałam na
nią oko? Przypominałam sobie wiele chwil spędzonych razem. Nigdy nie był
agresywny wobec mnie. Owszem zdarzało mu się czasem za dużo wypić i
wtedy nie do końca panował nad sobą, mówił rzeczy, które mnie bolały,
ale zawsze przepraszał, a ja zawsze wybaczałam.
Właśnie przechodziłam obok przystanku. Mimowolnie spojrzałam na ławkę na
której siedziałam z Łukaszem. Dziś siedział na niej starszy pan i dwie
dziewczyny. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie słabo, ale tak jakby
wiedział co dzieje się teraz w moim wnętrzu i chciał mi dodać otuchy.
Odwzajemniłam jego uśmiech i poszłam dalej. Ten przystanek jest chyba
magiczny- pomyślałam. W końcu tam spotkałam kogoś tak fantastycznego jak Ziomek. Chciałam znów go zobaczyć, w jego towarzystwie zapominałam o
problemach. Właściwie powiedzieliśmy sobie 'do zobaczenia' ale tak
naprawdę nie mogłam na nic liczyć. Dotarłam pod budynek firmy, w
której pracowałam. Niespiesznie weszłam do środka i zajęłam się swoimi
obowiązkami.
***
Mimo, że odpracowałam swoje ustalone 8 godzin to okazało się, że muszę
zostać dłużej. To dłużej wyniosło dokładnie 2 godziny i zamiast wracać
do domu o 15 wracałam o 17. Na drogach ruch o tej porze prawie zanikał.
Każdy wolał spędzać czas w ciepłym domu niż wybrać się na miasto. Moje
kroki wystukiwały bliżej nieokreślony rytm po odśnieżonym chodniku.
Dookoła panowała cisza zakłócana od czasu do czasu odgłosem silnika
przejeżdżającego samochodu. Kilkanaście metrów dzieliło mnie już od
szczęśliwego przystanku, który mijałam za każdym razem gdy szłam i
wracałam z pracy.
Zauważyłam, że na przystanku siedzi jakaś postać. Znowu ktoś roztrząsa
swoje życie- pomyślałam, gdy przypomniałam sobie, że o tej porze nie ma
tu żadnego kursu. Pokonałam kolejne kroki, które dzieliły mnie od
przystanku i kiedy zobaczyłam kto tam siedzi zatrzymałam się jak na
zawołanie.
- Łukasz co ty tu robisz?- zaskoczenie w moim głosie bardzo
łatwo dało się usłyszeć.
Stałam tak wpatrując się w niego i czekałam kiedy wreszcie coś powie.
Jego czerwone policzki i dłonie wskazywały, że musi tu siedzieć już od
dawna. Usta zacisnął w wąską linię i patrzył tempo w przestrzeń po czym
przeniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się wymuszenie.
- Czekałem na ciebie.
Przez chwilę wydawało mi się, że on powiedział coś zupełnie innego a ja
usłyszałam coś jeszcze innego. Przez kilka sekund zastanawiałam się nad
tym co powiedział.
- Dlaczego?- żadne inne pytanie nie przychodziło mi do głowy. Usiadłam
obok siatkarza i nie spuszczałam go z oczu czekając na odpowiedź.
- Źle się czuje..- nie dokończył, bo weszłam mu w słowo.
- Boli cie noga? Może trzeba pojechać do lekarza? Zawiozę cie, pożyczę
samochód i cie zawiozę. Musisz tylko chwilę zaczekać- już miałam wstawać
by pobiec do domu i pożyczyć auto od Ani ale Łukasz powstrzymał mnie
ruchem ręki, nakazując bym nigdzie się nie ruszała.
- Fizycznie wszystko ze mną dobrze, no prawie dobrze- spojrzał na swoją nogę- czuje się źle psychicznie.
Nie wiedziałam co mam mu na to powiedzieć. Rozbroił mnie kompletnie tym wyznaniem. Nie tego się spodziewałam.
- Nie miałem do kogo pójść- kontynuował- rodziców nie chce martwić moimi problemami,
znajomi nie wchodzą w grę, zostałaś mi tylko ty- spojrzał w moje oczy, a
mnie przeszedł dreszcz.
To nie dzieje się naprawdę- pomyślałam- kiedy zadzwoni ten cholerny budzik. Ale budzik nie zadzwonił. Łukasz widocznie czekał na jakąś reakcję z
mojej strony, a kiedy jej nie otrzymał zgarbił się i odchrząknął.
- Przepraszam cie bardzo, zapomnij o tym dobrze? Pójdę już...
Tym razem to ja go zatrzymałam. Położyłam swoją dłoń na jego i
przytrzymałam by nie odszedł. Po całym moim ciele rozlało się ciepło, a
policzki zaróżowiły lekko. Nie potrafiłam tego kontrolować, tak na mnie
działał i nic na to nie mogłam poradzić.
- Zostań proszę. Możesz być pewny, że ci pomogę jeśli tylko będę w stanie- powiedziałam cicho patrząc wprost w jego oczy.
Pierwszy raz tego wieczoru Łukasz uśmiechnął się szczerze. Odwzajemniłam ten gest i mocniej ścisnęłam jego dłoń.
Świadomość, że ktoś taki szuka pomocy czy wsparcia u mnie sprawiała, że
miałam ochotę skakać ze szczęścia, a musiałam przecież siedzieć spokojnie.
- Dlaczego czekałeś tu? Pokazywałam ci przecież gdzie mieszkam.- patrzyłam na jego zmarznięte policzki.
- Głupio było by mi stanąć przed twoimi drzwiami. Co miałbym ci
powiedzieć? Pomyślałem, że jeśli będę mieć szczęście to mnie tu
znajdziesz a jeśli nie to zostanę sam ze sobą i swoimi myślami.
- Przeznaczenie?- zaśmiałam się.
- Kto wie- zawtórował mi.
- No dobrze, to idziemy- wstałam i pociągnęłam go za rękę ale ani drgnął.
- Gdzie?
- No, do mnie. Ktoś kiedyś wspominał o gorącej herbacie- uśmiechnęłam
się- przyda ci się teraz bardzo, musiałeś nieźle zmarznąć. Długo tu
siedziałeś?- popatrzyłam na niego z góry.
- Nie długo..- powiedział niewyraźnie i widocznie unikał mojego wzroku.
- Już ci wierzę- pokręciłam rozbawiona głową- No wstawaj, idziemy.
Siatkarz popatrzył na mnie niepewnie, ale wstał i ramie w ramie, powoli udaliśmy się do mojego mieszkania.
No więc tak.. Tak, być może rozpieprzam małżeństwo Łukasza, ale to tylko fikcja.
Tak to wymyśliłam i tak to będę pisać. Co wyniknie dalej to się okaże.
Nie miejcie mi tego za złe ;)
Po drugie od dziś blog będzie się prezentował właśnie w ten sposób.
Jeśli coś staje się przez to nieczytelne proszę to zgłosić.
Jakoś bardzo kreatywna w tym zakresie nie byłam, wybaczcie, ale jak dla mnie jest ok
i nie chcę bardziej kombinować.
Dodatkowo powstały nowe karty, do których odsyłam, wszystko teraz ma swoje miejsce :)
Po trzecie prosicie aby powiadamiać Was na Waszych blogach.
Powiem tak, jeśli kogoś naprawdę interesuje ten blog może go dodać do obserwowanych
i wtedy na pewno będzie Nam prościej to wszystko ogarnąć.
Jeśli jednak z jakiś przyczyn nie jest to dla Was komfortowe to proszę jeszcze raz o
poinformowanie mnie komu powiadomienia mam wysyłać na blogi.
To chyba tyle :) Jeśli są jeszcze jakieś uwagi to chętnie je wysłucham i postaram się
dostosować do wszelkich próśb.
PS. Weryfikacja obrazkowa także została wyłączona ;)
Pozdrawiam
Fikcja, ale za to jaka fajna;D pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńI chyba jak za każdym razem nie wiem co napisać, bo po prostu nie umiem wyrazić tego co chce tu napisać, słowami. Rozdział był taki cudowny, magiczny...:) Takie jakie uwielbiam u Ciebie! Uważam, że ten post jest jak do tej pory najlepszy, a tamte poprzednie były również idealne ale ten podoba mi się najbardziej. Martwi mnie samopoczucie Łukasza :/ Jest taki zagubiony z tymi własnymi problemami, że aż mi się smutno zrobiło...potrafisz bardzo dobrze napisać teksy, by czytającym wstrząsały różne emocje. Od śmiechu po smutek. I to jest piękne :) Wcale nie jestem zła, że rozwalasz małżeństwo Ziomka, najwyraźniej w tym opowiadaniu uczucie miłości do żony Żygadły się wypala....? Przypuszczam, że właśnie tak jest. Nie będę się rozpisywała jeszcze bardziej, niż jest :) Pozdrowienia i czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńSuper :D Ziomek ma urwanie dupy, jeśli chodzi o bałagan w głowie, jak widać. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na Nowakowskiego i Kądziołę http://siatkarski-zaklad.blogspot.com oraz Andersona swiatlowtunelu.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńZuza.
Dołączam dopiero teraz ! Lecz ważne, że wgl nie ? :) Kurde banan na twarzy jak się to czyta :3 No i Łukasz <3 Nie no masz mnie całą tym czymś u góry :D Pisz szybko nowy !!! Ściskami całuję ;* ~Nadzieja
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do siebie http://nadziejabywazludnymkompanem.blogspot.com/
Haha ''tym czymś'' ;D dobrze powiedziane :) No oczywiście, że ważne, że w ogóle, bardzo się cieszę :)
UsuńHej:) Bardzo mi miło, że zostawiłaś mi tak długi i fajny komentarz, i zapewniam, że nie uraziłaś mnie nawet w najmniejszym stopniu, wręcz przeciwnie, bardzo się ucieszyłam, że ktoś się moim opowiadaniem zainteresował;) Przechodząc do Twojego opowiadania, to oczywiście przeczytałam to, co tutaj znalazłam, i zainteresowałaś mnie bardzo tym co piszesz, więc chętnie będę czytała dalej;) Jedna malutka uwaga, jest tylko taka, że w jednym ze zdań napisałaś, że Dawid dostał "nawiasy" zamiast zawiasy;)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam, dodaję do obserwowanych i zapraszam jutro na nowy rozdział:)