piątek, 8 listopada 2013

Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.

Pierwszy wolny dzień w pracy i od razu nie wiem co z nim zrobić. Leże w łóżku i wpatruje się w sufit, swoją drogą bardzo ładny sufit koloru brzoskwini. Zegarek wskazuje 9.30. Ania zapewne od ponad godziny jest w pracy, więc mieszkanie mam dla siebie. Postanawiam trochę posprzątać, zrobić zakupy i ogólnie zająć się pracami domowymi. Wstaje więc niespiesznie i idę do łazienki, kiedy z niej wychodzę zegarek oznajmia, że jest już 10. Wolnym krokiem schodzę na dół do kuchni, wypijam herbatę i zjadam bułkę. Po czym nasuwam na siebie kurtkę, ubieram kozaki, biorę torebkę i otwieram drzwi. Przez chwilę nie mogę oderwać wzroku od tego co widzę. Stoję jak zahipnotyzowana. W nocy musiał wreszcie spaść śnieg, który spoczywa teraz wszędzie. Od dziecka kocham zimę i śnieg, mimo, że temperatura jest cholernie niska, to ta pora roku kojarzy mi się z pięknymi wspomnieniami. Po chwili reflektuje się, zamykam drzwi na klucz i ruszam w stronę miasta. Świeży śnieg skrzypi pod moimi butami, co przynosi ukojenie dla zszarpanych nerwów. Wydarzenia ostatnich dni zaczynają gdzieś się zacierać, a wszelkie odczucia nie bolą już tak bardzo. To dopiero kilka dni- myślę- ale nawet kilka dni szkoda marnować na smutek i rozpacz za tym dupkiem. Właściwie nie jestem w stanie określić co napawa mnie takim optymizmem i lekkim podejściem bądź co bądź do trzyletniego związku. Czy to na pewno aura panująca dookoła czy może spotkanie sprzed kilku dni.
Już kilka metrów dzieli mnie od rynku kiedy słyszę za sobą:
- Przepraszam! Halo! Zgubiła coś pani!
Momentalnie odwracam się do tyłu pod wpływem tego głosu. Nie wiem przecież czy nie mówi do kogoś innego, ale nie jestem w stanie się oprzeć, dlatego zatrzymuje się. Patrzę na jego wysoką sylwetkę, na jego kroki, które pokonuje by znaleźć się naprzeciw mnie i na oczy, nadal cudownie ciepłe i głębokie, ale smutne. Zatrzymuje się jakiś metr ode mnie i uśmiecha delikatnie. Dziś znów jest nieogolony co dodaje mu bardzo uroku, a męskie perfumy, których używa są tak fantastyczne, że najchętniej wtuliłabym się w jego kurtkę.
- Już myślałem, że cię nie dogonię- uśmiecha się- trochę odpuszczonych treningów i już są efekty- przez jego twarz przebiega grymas.
- Nie powinieneś oszczędzać nogi?
Przez chwilę patrzy na mnie bez słowa, lustruje moją twarz i w końcu się odzywa:
- Interesujesz się siatkówką- to nie jest pytanie, on stwierdza fakt.
- Tak- kiwam głową.
Nie pyta o nic więcej, wie, że ja wiem co mu się przydarzyło.
- A więc gdzie jest moja zguba?- patrzę na jego ręce, które trzyma w kieszeniach kurtki.
- To był tylko pretekst- śmieje się- Inaczej byś mi uciekła.
Czuje jak moje policzki oblewają się rumieńcem, wiem, że on też to zauważa.
- Ale skoro mi się udało to może napijesz się ze mną kawy? Zawsze milej napić się gorącej filiżanki w towarzystwie niż samemu- znów uśmiecha się ciepło, a ja nawet gdybym chciała nie potrafiłabym odmówić temu uśmiechowi, poza tym zakupy mogą zaczekać.
- Bardzo chętnie- odpowiadam.
Wchodzimy do najbliższej kawiarni i siadamy naprzeciw siebie obok okna. Łukasz zamawia dla siebie kawę, a ja proszę o gorącą czekoladę.
- Świetnie wyglądasz- mówi cicho i nim zdarzę kolejny raz się zarumienić dodaje- Chyba poradziłaś sobie z problemami?
Teraz to ja się uśmiecham, bardzo szeroko. W końcu powód mojego dobrego samopoczucia siedzi naprzeciw mnie.
- Już jest dobrze, może nie idealnie, ale po prostu dobrze. Jeszcze raz chciałam ci podziękować za to, że wtedy na przystanku byłeś przy mnie. To dużo mi dało- nie jestem w stanie spojrzeć w jego oczy, wiem, że on rozumie, że nie myśli o mnie źle, ale po prostu nie mam odwagi. Peszy mnie, a może właściwie nie on tylko jego sława. Kiedy z nim przebywam zapominam, że jest tak bardzo znany, że setki ludzi proszą go o głupi podpis na kartce, a wiem, że nie powinnam zapominać. Co ważniejsze nie powinnam zapomnieć, że ma żonę.
- Cieszę się, że mogłem pomóc.
Kelnerka przynosi nasze zamówienia, więc na chwilę odrywamy się od rozmowy. Upijam łyk gorącego napoju i patrzę na widok za oknem.
- Pięknie prawda?- pyta Łukasz.
- Tak- odpowiadam wpatrując się w maleńkie płatki, które sypią się z nieba. Gdy po chwili przenoszę wzrok na niego zauważam, że przygląda mi się uważnie. Szybko spuszczam wzrok, nie potrafię wytrzymać jego spojrzenia.
- Co chciałabyś wiedzieć?- zaskakuje mnie tym pytaniem. Zbieram się w sobie i znów na niego spoglądam. - Na pewno jesteś ciekawa...- urywa.
- Po prostu zastanawiam się co robisz w Zielonej Górze... Nie przypuszczałabym, że zamienisz ciepłą Italię na zimną Polskę- wzruszam ramionami, mając nadzieję, że nie pomyśli sobie, że chce wchodzić w jego życie z butami.
- Widzisz, to jest tak, że też potrzebowałem znaleźć dla siebie miejsce, gdzie mógłbym zapomnieć na chwilę o kłopotach. Rodzice tu mieszkają, a że przez kontuzję mam dużo za dużo czasu, to w końcu stać mnie na ten komfort spędzenia z nimi straconego czasu. Dlatego, gdy tylko dostałem trochę wolnego od rehabilitacji pojawiłem się w Polsce.
- Rozumiem, to miło, że spędzisz czas z rodziną. Na pewno bardzo cie wspiera. A tak w ogóle, trzymasz się jakoś?
- Nie jest źle- uśmiecha się nikle- Pierwszy miesiąc był najgorszy, prawie nic co wymagałoby trochę sprawności nie mogłem robić.  Teraz kiedy mogę już małymi kroczkami wchodzić w trening to i psychicznie lepiej się czuje. Sportowiec bez treningu może oszaleć- śmieje się a ja mu wtóruje.
Dopijam swoją czekoladę a Łukasz spogląda na zegarek.
- I znów muszę już iść- uśmiech znika z jego twarzy- A jeszcze nie dowiedziałem się niczego o tobie.
- Więc jest to okazja na drugą kawę- mówię, a dopiero po chwili dociera do mnie sens wypowiedzianych słów. Czy ja właśnie zaprosiłam go na randkę?
- Może tym razem herbatę, skoro za kawą nie przepadasz?- unosi lekko brwi.
- Bardzo chętnie- uśmiecham się.
Siatkarz wstaje, podchodzi do baru by zapłacić a ja ubieram kurtkę. Po chwili wraca do mnie, również ubiera się cieplej i wychodzimy.
- Więc tym razem znów do zobaczenia?- pyta wesoło.
- No mam nadzieję.
Łukasz kiwa mi na pożegnanie głową i powoli rusza w stronę osiedli. Przez chwilę patrzę za nim i staram się ogarnąć to wszystko. Jedyne co przychodzi mi na myśl to to, że to fantastyczny człowiek i bardzo przystojny mężczyzna. I wtedy zdaję sobie sprawę, że coś tu jest nie tak. Jeszcze raz analizuje to co mi powiedział. Chciał uciec od problemów, ale wątpię by mówił o kontuzji, od tego uciec nie mógł. Nasuwa mi się pytanie, gdzie jest jego żona i dlaczego to nie z nią spędził czas w tej kawiarni? Dlaczego to nie ona słucha jak opowiada o swoich problemach i dlaczego nie próbuje mu w nich pomóc? Ten smutek w jego oczach. Czy jest to ten sam rodzaj smutku, który widniał jeszcze kilka dni temu w moich tęczówkach?



Witam Was :) Hmmm cóż mogę powiedzieć... Ten rozdział był dla mnie czymś zupełnie nowym, nie przypominam sobie 
bym pisała już w czasie teraźniejszym dlatego ciężko mi go ocenić. Czy zostanę przy pisaniu w ten sposób? Jeszcze 
się zastanawiam, ale to dość prawdopodobne.
Zdaje sobie sprawę, że blog wymaga małej kosmetyki, ale nigdy nie ukrywałam, że nie jestem za pan brat z tymi 
wszystkimi ustawieniami. Gdyby znalazł się ktoś kto chciałby mi pomóc byłabym wdzięczna, ale zdaje sobie sprawę,
że mało kto ma na to czas dlatego obiecuje podszkolić się w tym wszystkim ;) Dlatego proszę o odrobinkę cierpliwości :)
A tak poza tym to życzę miłego czytania i udanego długiego weekendu :)

7 komentarzy:

  1. Dzięki za lekturę;D i równiez życzę udanego weekendu;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze,a było tak doskonale. I się skończyło :/ Mówię oczywiście o rozdziale :) Był tak bardzo, bardzo dopracowany. Każdy szczegół i w ogóle :) I jeszcze tak cudowna pogoda...uwielbiam zimę więc nie dziwię się, że rozdział tak strasznie mi się podobał. Jak wyobrażałam sobie ją z Ziomkiem w kawiarni i śnieg. Gdyby było tak naprawdę :D Jeśli tylko zechcesz mogę pomóc w , jak to ujęłaś, kosmetyce :D Coś nie coś wiem i była bym zadowolona pomagając Ci :) Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. informuj mnie na splataneserca.blogspot.com jeśli możesz, zostaję!^^

    OdpowiedzUsuń
  4. WYŁĄCZ WERYFIKACJĘ OBRAZKOWĄ!
    Wygląd nie jest o tyle ważny co tekst, więc się nie martw :) Moje opowiadania też nie grzeszą grafiką. Nie mam na to tyle czasu.
    Rozdział bardzo mi się podoba i tak się zastanawiam... Czy ty właśnie rozpierdoliłaś małżeństwo Ziomka? Sorka za dosadność XD
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    Informuj mnie o nowych na http://siatkarski-zaklad.blogspot.com/ :)

    http://swiatlowtunelu.blogspot.com
    http://ask.fm/volley1998

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajmę się tym ;)
      W sumie.. no cóż, to tylko opowiadanie- wszystkie chwyty dozwolone :) Zajrzę jak znajdę chwilę.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Świetnie piszesz i mam nadzieję, że będzie tak dalej. Rozdział interesujący, długi, zastanawiający. W mojej głowie pozostało jedno pytanie. Czy to koniec małżeństwa Łukasza?
    Pozdrawiam;***
    Nothing

    OdpowiedzUsuń
  6. 58 yr old VP Accounting Abdul Viollet, hailing from Vancouver enjoys watching movies like Godzilla and Graffiti. Took a trip to Quseir Amra and drives a Ferrari 500 Mondial Spider Series I. ta strona

    OdpowiedzUsuń