poniedziałek, 4 listopada 2013

Now is good...

Pamiętam tamten dzień jak przez mgłę. Nic się dla mnie nie liczyło, nie po tym czego się dowiedziałam.
Poranek zapowiadał się chłodno, ale pięknie. Już dawno nie widziałam tak słonecznego listopada.  Mimo, że termometr wskazywał kilka kresek poniżej zera. To mi na pewno nie przeszkadzało, gdyż na niebie nie było żadnej chmurki, a promienie słońca ogrzewały moje policzki. Kierowałam właśnie moje kroki w stronę jednego z zielonogórskich osiedli, do mieszkania mojego chłopaka Dawida. To za jego sprawą przeprowadziłam się do Zielonej Góry kilka tygodni temu, by być bliżej swojego ukochanego. Byłam jednak trochę rozczarowana, że nie możemy zamieszkać razem. Ciągle słyszałam, że nie jest to jeszcze odpowiednia chwila. Jak dla mnie było zupełnie odwrotnie, ale ilekroć starałam się go przekonać wybuchała awantura, dlatego po jakimś czasie zrezygnowałam z poruszania tego tematu i stanęło na tym, że zamieszkałam z Anką, krótko ściętą blondynką, która szukała właśnie współlokatorki. Kiedy zobaczyłam mieszkanie, w którym miałabym zamieszkać zakochałam się z miejsca. Na parterze znajdowała się kuchnia, która łączyła się z małym salonem, a obok niego schody prowadziły na pierwsze piętro na którym były dwa pokoje i łazienka. Nie mogłam postąpić inaczej jak tylko się zgodzić, podpisać umowę i wpłacić pierwsze pieniądze na wynajem. Dawid też się ucieszył, że znalazłam lokum niedaleko jego osiedla i więcej czasu mogliśmy teraz spędzać razem. Ten dzień też mieliśmy spędzić razem. Umówiliśmy się na 10, ale chciałam zrobić mu niespodziankę i pod jego drzwiami pojawiłam się pół godziny wcześniej. Gdybym tego nie zrobiła nie wiem jak długo jeszcze by mnie oszukiwał. Zapukałam, a po chwili w drzwiach pojawiła się wysoka brunetka w szlafroku. Dosłownie zatkało mnie na jej widok, nie mogłam nic z siebie wydusić, więc stałam i gapiłam się na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Przyszłaś do Dawida?- zapytała swobodnie niczym nieskrępowana.
Szok w jakim się znalazłam dalej mnie nie opuszczał, więc zdobyłam się tylko na to by skinąć głową.
- Misiek jakaś pani do ciebie- krzyknęła dziewczyna w głąb mieszkania. 
"Misiek", "jakaś pani"? Ona chyba nie miała pojęcia, że Dawid ma kogoś i uważała go za swojego faceta.
Po chwili pojawił się i casanova. Kiedy mnie zobaczył zbladł tak jakby zobaczył ducha.
- Kinga idź do pokoju, dobra?- wybełkotał- Muszę porozmawiać z tą panią.
Dziewczyna spojrzała na mnie tak, jakby chciała powiedzieć "Nie waż się go ruszyć, on jest mój!" i poszła do pokoju. Dawid w mgnieniu oka doskoczył do mnie i złapał za ręce, które szybko uwolniłam z jego uścisku.
- Skarbie wiesz, że to nie tak, prawda? Ja ci wszystko wytłumaczę...
- Nic mi nie będziesz tłumaczył, nie jestem małym dzieckiem, żebym nie potrafiła zrozumieć tego co tu się dzieje- powiedziałam ostro- To dlatego nie chciałeś żebym z tobą zamieszkała? Bo przecież jak nocowały by tu Kingi, Kasie czy inne Krysie, tak? Jesteś żałosny, wiesz?!
- Skarbie proszę cie..
- O nic mnie nie proś, to koniec!- krzyknęłam i zatrzasnęłam drzwi, odwróciłam się i pędem ruszyłam z powrotem do domu. 
Liczyłam na łzy, których nie będę mogła opanować, ale chyba byłam w zbyt wielkim szoku, by się pojawiły. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku, odciąć od wszystkiego. Skutecznie ignorowałam komórkę, która wibrowała w kieszeni jeansów. Dobrze wiedziałam kto dzwoni, ale nie miałam mu już nic więcej do powiedzenia.
Cały dzień spędziłam w swoim pokoju, dopiero gdy wieczorem zeszłam do kuchni natknęłam się tam na Anie. 
- Coś nie wyraźnie wyglądasz- powiedziała kiedy mnie zobaczyła.
- Pójdę się przejść, trochę mroźnego powietrza mi pomoże- zmyśliłam szybko.
Ubrałam się i wyszłam. Nie miałam pojęcia gdzie iść. Właściwie to nie miałam siły by gdziekolwiek się teraz włóczyć. Rozejrzałam się dookoła i już wiedziałam gdzie się zatrzymać na najbliższe kilka minut. Przeszłam kilka metrów i usiadłam na przystanku. O tej porze nie było tu nikogo, najbliższy kurs będzie za godzinę, więc raczej nie powinnam się spodziewać nieproszonych gości. Zakryłam twarz dłońmi i dopiero teraz w pełni dotarło do mnie, że to koniec. Po policzku spłynęła pierwsza łza, a potem kolejne. Mój świat się zawalił i znikąd nie widać było ratunku. Jednak pomyliłam się. Ratunek nadszedł wraz z męskimi perfumami i jakże seksownym głosem.
- Wszystko w porządku?- usłyszałam nad sobą, ale nie byłam w stanie unieść głowy by zobaczyć kto postanowił się zainteresować moją niedolą. Myślałam tylko o nim i o niej razem, co sprawiało, że pojawiało się jeszcze więcej łez. Nieznacznie pokręciłam tylko głową.
Usiadł obok mnie i po chwili wahania czy tak wypada, przytulił do siebie. Wtuliłam się w jego ramiona jeszcze mocniej. Długo głaskał mnie po włosach, co sprawiło, że łzy powoli zaczynały zanikać. Mój oddech zwolnił, a ja poczułam się bezpiecznie w tym uścisku.
- Jak masz na imię?- zapytał tym swoim obłędnym głosem.
- Weronika...- bąknęłam cicho.
- Łukasz- powiedział krótko.
Wtedy zapragnęłam zobaczyć jego twarz. Uniosłam lekko głowę i zobaczyłam wpatrujące się we mnie brązowe tęczówki. Miał piękne oczy, pełne wyrazu, uroku i... smutku. W pierwszej chwili zdawało mi się, że coś sobie zmyśliłam, ale zaraz zrozumiałam, że to prawda. Te oczy a przede wszystkim głos nie mogły należeć do kogoś innego. Znajdowałam się właśnie w ramionach Łukasza Żygadło. Mimo, że jego oczy nadal były smutne usta ukazywały nieśmiały uśmiech. Miał pięknie zarysowane usta. I dwudniowy zarost, który sprawiał, że miałam ochotę przytulić do niego swój policzek. Aż siebie nie poznawałam. Dziwnie reagowałam na swojego towarzysza, ale cóż mogłam poradzić, w końcu jaka kobieta oparłaby się takiemu mężczyźnie. Łukasz nadal wpatrywał się we mnie, zastanawiając pewnie o czym myślę. Gdyby tylko wiedział, że przez ostatnie kilka minut rozwodziłam się nad jego urodą. I nadal nie dawało mi spokoju jego spojrzenie. Przeniósł je ze mnie i wpatrywał się teraz w pustą ulice. Z każda sekundą to spojrzenie blakło i traciło ostrość. Łukasz musiał być teraz w swoim świecie. Być może równie wypełnionym problemami co i mój.
- Mogę ci jakoś pomoc?- nie mam pojęcia jak wyrwało mi się to pytanie. Zupełnie niekontrolowanie wypowiedziałam tych kilka słów. I mimo, że prawie je wyszeptałam i to, że on był zupełnie nieobecny, był jednak równie blisko by mój głos przywrócił go do obecnego miejsca.
- Mógłbym zapytać o to samo ciebie- powiedział ciepło.
- Już mi pomogłeś- odpowiedziałam zgodnie z prawdą, gdyż jego obecność przyniosła mi spokój, może tylko chwilowy, ale tego właśnie było mi teraz trzeba.
- Nic nie zrobiłem- uśmiechnął się szerzej.  
- Nie prawda- powiedziałam szybko.
Wyswobodziłam się delikatnie z jego uścisku chociaż wcale nie chciałam tego robić. Jednak dobrze wiedziałam, że nie możemy tak tkwić w nieskończoność. Poza tym gdyby ktoś zobaczył nas objętych, nie wiem co mogłoby z tego wyjść. Usiadłam wygodniej i obróciłam się w jego stronę
- Pomogłeś mi swoją obecnością, chyba tego właśnie potrzebowałam. Dziękuję ci.
- Nie masz za co. Cieszę się, że mogłem przywrócić tak piękny uśmiech.
Dopiero zorientowałam się, że lekko się uśmiecham. Łzy były już tylko wspomnieniem.
- Bardzo chciałbym tu jeszcze z tobą posiedzieć, ale nie mogę...- potarł dłonią czoło.
- Rozumiem, nie zatrzymuje cie. I tak jest mi głupio, że musiałeś być świadkiem czegoś takiego- odpowiedziałam zawstydzona.
- Nie żartuj- szepnął ciepło i wstał- muszę iść... a co z tobą?- zapytał z troską.
Teraz mogłam zobaczyć jaki wysoki jest. Nawet gdybym stanęła obok niego musiałabym zadzierać głowę do góry a co dopiero miałam powiedzieć kiedy siedziałam.
- Wracam do domu- westchnęłam głośno.
- Chodź, odprowadzę cie- zaproponował.
- Dziękuję za fatygę, ale nie trzeba, mieszkam kilka kroków stąd- wskazałam na budynek nieopodal.
- W takim razie, życzę ci milszego wieczoru niż był do tej pory, trzymaj się- i jeszcze raz się do mnie uśmiechnął.
- Dziękuję i być może do zobaczenia?- zapytałam nieśmiało.
- Do zobaczenia- odpowiedział i każde z nas z uśmiechem na ustach ruszyło w przeciwną stronę.


Witam wszystkich :) Jeśli mam się odnieść do tego rozdziału, to nie jest on na pewno szczytem pisarstwa, ale mam nadzieję, że jak na początek przekona Was, że warto tu zaglądać, a ja obiecuję, że postaram się, żeby każdy kolejny rozdział był o wiele lepszy. Początki zawsze są trudne, nawet jeśli jest to mój już któryś z kolei blog. Dlatego bardzo liczę na Was, że wesprzecie mnie w tym co robię, a ja będę starała się Wam odwdzięczyć :) Jest to pierwszy blog, do którego chcę podejść bardzo poważnie, nawet powiedziałabym profesjonalnie, a co z tego wyjdzie będziecie mogły się przekonać z każdym kolejnym wpisem. Pozdrawiam :)

5 komentarzy:

  1. Po pierwsze Łukaszem od razu mnie kupiłaś. Po drugie z tego Dawida to zwykły złamas i mam nadzieję, że nie będzie się często pojawiał w opowiadaniu. Po trzecie ta Weronika to miała szczęście, że w tak trudnym momencie spotkała Łukasza. Po czwarte trapi mnie pytanie co się stało w życiu rozgrywającego, że snuje się sam po parku.
    Mam nadzieję, że trochę wyjaśni się w następnym rozdziale no i trzymam za Ciebie kciuki, żebyś wytrwała w pisaniu.
    Pozdrawiam ;***
    P.S
    Jakbyś chciała wpadnij do mnie http://cena-zemsty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No ba, będę wspierać jak zawsze;) czekam na następny!;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja reakcja gdy wreszcie wkroczył do akcji Łukasz : jiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii! A uśmiech sam pojawia się ot tak :) Czytałam każdy twój blog i o każdy mogę określić tymi samymi przymiotnikami: najlepszy, pomysłowy, cudowny itd. ;D Myślę, że tamte to liczyły się jako rozgrzewka, a teraz z tych treningów pojawi się coś mega super cudownego, czego nie darady oddać słowami :) Rozdział na jakoś: 200/100. Rozdział na długość -/+ :D Oczekuje dłuższych oczywiście :) A wiem, że takowe umiesz napisać, i to jak! Koniec mojego ględzenia bo pewnie Cię zanudziłam :) Oddana czytelniczka pozdrawia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję dziewczyny za te miłe słowa :) Zdradzę Wam, że w przygotowaniu już kolejny rozdział :) Będzie się działo ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładnie :) Miałabym prośbę, byś umieściła bohaterów w kolejnej zakładce, czy coś :)

    Ładnie piszesz. Natknęłam się na paręnaście, a może nawet parędziesiąt, autorów opowiadań i powiem ci, że ty jesteś trzecią, której styl pisania na prawdę mi się podoba. Jedną z tych blogerek znam na co dzień, a drugą poznałam przez twittera. Obie piszą obłędnie. Sama nie uważam siebie za majstersztyk, ale nie sądzę też, że moje wypociny są poniżej poziomu przyzwoitości.

    Proszę o informowanie mnie o nowych rozdziałach na twitterze, jeśli oczywiście możesz. Mój adres: @zuzamiller

    Zapraszam również do siebie:
    http://siatkarski-zaklad.blogspot.com <- dopiero początek, zaledwie 5 rozdziałów.
    http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com <- już zakończone, ale może warto nadrobić? Nie wiem.
    http://swiatlowtunelu.blogspot.com <- Sami bohaterowie, nie wiem jeszcze kiedy wystartuję z tym "dziełem".

    Mam nadzieję, że wpadniesz i pozostawisz po sobie komentarz :) Pozdro600, Zuza :)

    OdpowiedzUsuń