- Dziękuję ci- powstałą ciszę przerwał zachrypnięty głos rozgrywającego.
Byliśmy od kilku minut w drodze do Zielonej Góry. Oboje uśmiechaliśmy
się lekko, oboje byliśmy zamyśleni i mocno skupieni. Zerkałam kilka razy
na Łukasza i za każdym razem z radością stwierdzałam, że jest w równie
znakomitym humorze co ja.
- Ale za co?- nie odwracałam wzroku od jezdni,
choć tak bardzo chciałam teraz na niego spojrzeć.
- Za ten dzień-
wyjaśnił krótko.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- Oj nie cała,
zostaw coś dla mnie- zaśmiał się, a kiedy nic nie odpowiedziałam
kontynuował-Jutro wylatuje do Włoch.
Powiedział to tak łatwo i
swobodnie, że aż poczułam jakieś ukłucie w sercu.
- Jaki powód tym
razem?- zapytałam beznamiętnym głosem, radość powoli ze mnie uchodziła.
-
Od poniedziałku zaczynam rehabilitacje. Poza tym mam kilka spotkań z
prawnikiem, który pomoże mi przy rozwodzie.
- Zdecydowałeś tam zostać?-
to pytanie wypowiadałam z obawą, nie chciałam żeby potwierdził, ale
wiedziałam, że tak zapewne się stanie.
Łukasz chwilę milczał. Jedn rzut
oka na jego twarz przekonał mnie, że i on stracił swój dzisiejszy
optymizm.
- Nie wiem. Uwielbiam Włochy, ale to miejsce źle mi się teraz
kojarzy.
Nie powiedział nic więcej, ja nie pytałam. Dobrze wiedziałam,
że na wiele pytań nie ma sprecyzowanej odpowiedzi. Tylko czas mógł się
przyczynić do odpowiedzi na te znaki zapytania. Jedno było pewne, epizod
jakim byłam w jego życiu dobiegał końca. Spędziliśmy ze sobą kilka
miłych popołudni i to było by na tyle. Perspektywa ta
sprawiała mi ból, bo zdążyłam się bardzo przywiązać do siatkarza. Poza
tym dzisiejszy dzień w jego towarzystwie był tak cudowny, że nie
chciałam tego tracić. Mimo, iż ze strony rozgrywającego nie mogłam i nie
chciałam liczyłam na nic poza przyjaźnią to teraz czułam się po prostu
źle z myślą, że następnym naszym spotkaniem może być kilka minut po
meczu reprezentacji.
- Weronika?- kiedy znów się odezwał byliśmy już
prawie pod domem.
- Tak?
- Chciałem cie zapytać...-odchrząknął i obrócił
się w moją stronę- bo...yhym...
- No wyduś to z siebie- uśmiechnęłam
się delikatnie by dodać jemu i sobie otuchy, miałam nadzieję, że to
pytanie coś zmieni.
- No, bo chciałem cie zapytać... albo nie.. to
głupie- westchnął.
Zajechałam pod garaż i zatrzymałam samochód.
Obróciłam się w jego stronę i spojrzałam głęboko w oczy.
- No co byś
chciał wiedzieć? I tylko nie mów "nieważne" bo tego nie przeżyje.
-
Myślisz, że ta rehabilitacja pomoże? Wrócę jeszcze do reprezentacji?-
zapytał szybko, na jednym tchu. To nie o to mu chodziło i byłam tego
pewna. Chciał zapytać o coś innego, ale widocznie zabrakło mu na to
odwagi.
- Oczywiście, że tak. Jestem pewna, że specjaliści tak się tobą zajmą,
że już za kilka tygodni wrócisz na parkiet.
- Pewnie masz rację. Mimo to
sezon i tak mam z głowy. Teraz muszę zrobić wszystko by wrócić do
kadry- powiedział twardo i wysiadł by otworzyć garaż. Po chwili
wjechałam do środka, wyłączyłam silnik i wróciłam do Ziomka.
- To co,
może jakaś popołudniowa herbatka?-zadarłam do góry głowę by spojrzeć w
jego oczy.
- Powinienem się właśnie pakować, ale bardzooo mi się nie
chce- zaśmiał się a ja mu zawtórowałam.
Skoro miało to być nasze
ostatnie spotkanie na długi czas to chciałabym się nim napawać
najdłużej jak się da. Poza tym zależało mi by powrócić do beztroskiego
nastroju jaki towarzyszył nam rano.
- No to najpierw jakiś posiłek żebyś
miał siły-uśmiechnęłam się i ruszyłam do drzwi.
Zadzwoniłam dzwonkiem
gdyż nie chciało mi się szukać w torebce kluczy, ale Ania nie otwierała.
Zadzwoniłam jeszcze raz i też nic.
- Anka gdzieś przepadła-
powiedziałam do stojącego obok mnie Łukasza- a miała nigdzie nie
wychodzić. Odnalazłam więc kluczyki i weszliśmy do środka. Zdjęliśmy
kurtki oraz szaliki i czapki i skierowaliśmy się do kuchni. Dopiero
teraz odczułam jaka jestem głodna. Rano nic nie zjadłam, na obiad
zadowoliliśmy się zapiekankami, które kupiliśmy przed powrotem, a które w
zupełności nie sprostały zadaniu nasycenia mnie. - Siadaj, zaraz będzie
herbata- włączyłam właśnie czajnik- i jakieś kanapki- z lodówki
zaczęłam wyjmować potrzebne mi produkty.
- Zaczekaj pomogę ci-
zaoferował się rozgrywający i stanął obok mnie.
- Ale jesteś moim
gościem.
- No to co? Lubie gotować, poza tym zróbmy tak, ja zrobię
kanapki dla ciebie a ty dla mnie. Co ty na to?- uśmiechnął się do mnie
tak ślicznie, że przecież nie byłabym w stanie mu odmówić.
- W porządku.
Tu masz nóż- podałam mu go-tam jest chleb- wskazałam na chlebak- a
masło i całą resztę zostawiam na stole.
Łukasz zajął się
przygotowywaniem kanapek, ja w tym czasie zalałam nasze herbaty
wrzątkiem i dołączyłam do rozgrywającego. Niby zwykłe przekąski a ile
było śmiechu przy ich przygotowaniu. Ziomek starał się z żółtego sera,
pomidorów i ogórka utworzyć na kromkach małe arcydzieła i muszę
przyznać, że nawet mu to wyszło.
- To dobre dla małych niejadków. Gdybyś
robił kanapki dla dzieci w przedszkolach to pewnie zjadałyby wszystko i
prosiły o jeszcze-powiedziałam z uznaniem.
- Działa na wyobraźnię
prawda?- uśmiechnął się z zadowoleniem.
Chociaż moje wyroby nie były tak
bajeczne to jednak Łukaszowi posmakowały. Zjedliśmy wszystko do
ostatniego okruszka uśmiechając się do siebie cały czas. Nigdy nie
pomyślałabym, że tak błaha czynność może sprawiać tyle przyjemności.
Jednak zdawałam sobie sprawę, że to wszystko dzięki mojemu towarzyszowi.
- Kiedyś zajmiemy się prawdziwym gotowaniem, chciałabyś?
- A co kryje
się pod tym pojęciem?- uniosłam lekko brwi.
- Mogę przyrządzić coś
włoskiego, a ty możesz mi pomóc. To jak?
Moje serce w tym momencie
wykonało chyba podwójne salto. W końcu ta propozycja oznaczała, że może
uda nam się utrzymać tą znajomość.
- Bardzo chętnie- odpowiedziałam
starając się nie zdradzić za bardzo ze swoją radością.
- Świetnie! A teraz pomogę ci posprzątać i będę musiał się zbierać-
iskierki, które jeszcze niedawno błyszczały w jego oczach gdzieś
zniknęły.
- Dam sobie radę. Powinieneś wrócić już do rodziców i spędzić z nimi
jeszcze trochę czasu- zebrałam nasze kubki i zaniosłam do zlewu.
- Może masz rację- potarł dłonią czoło i westchnął.
- Oczywiście, że mam. Łukasz, mogę ci coś powiedzieć?- oparłam się o kuchenną szafkę i spojrzałam na niego niepewnie.
- Jasne mała.
- To był świetny dzień. Dawno nie bawiłam się tak dobrze i... będę za
tym tęsknić- wlepiłam swój wzrok w podłogę, bo nie byłam w stanie
zmierzyć się z jego oczami.
Łukasz wstał i podszedł do mnie. Stanął na przeciwko i uniósł moją głowę tak bym musiała na niego patrzeć.
- Za tym dniem czy za mną?- zmrużył lekko oczy i uśmiechnął się delikatnie.
Poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć, a serce niezdrowo
przyspiesza. Zdążyłam jeszcze zarejestrować zbliżającą się do mojej
twarz Łukasza. Nasze usta dzieliły już milimetry i wtedy do mieszkania
weszła Ania. Mimo, że z przedpokoju nie było widać tego co dzieje się w
kuchni to odskoczyliśmy od siebie z rozgrywającym jak oparzeni. W
pierwszej chwili miałam ochotę strzelić sobie w czoło, tak żeby bardzo
mocno zabolało. Gdybym zamknęła drzwi na klucz sytuacja wyglądałaby
trochę inaczej. Nieśmiało spojrzałam na Łukasza, ale on tylko się
leciuteńko uśmiechał. Po chwili do kuchni wkroczyła Anka i widząc nas
zatrzymała się w progu.
- Witam- zwróciła się do Łukasza.
- Cześć- odpowiedział jej rozgrywający.
- Przeszkadzam?- to pytanie było do mnie, ale znów odpowiedział siatkarz.
- Ja już wychodzę.
Ania weszła do kuchni, niosąc ze sobą zakupy a my przenieśliśmy się do
przedpokoju. Łukasz ubrał swoje rzeczy i spojrzał na mnie.
- Przepraszam.
- Może odwiozę cie. Zrobiło się już trochę ciemno.- starałam się zmienić temat.
- Poradzę sobie. Poza tym jeszcze ci nie mówiłem, ale moi rodzice
mieszkają naprawdę niedaleko stąd. Mojej kostce przyda się trochę ruchu.
- Ale jak już będziesz w domu to odezwij się, inaczej nie będę mogła wieczorem spokojnie zasnąć.
- Nie ma sprawy- uśmiechnął się.
Otworzyłam drzwi a Łukasz wyszedł na zewnątrz, ja zatrzymałam się na progu.
- Więc po raz kolejny raz do zobaczenia?- zapytał.
- Mam nadzieję- starałam się uśmiechnąć, choć nie wiem czy wyszło to tak jakbym chciała.
Żygadło niespodziewanie mnie przytulił, więc przez chwilę przylgnęłam do
niego mocniej. Potem odsunęliśmy się od siebie bez słowa i brunet
ruszył na ulice. - Łukasz!- krzyknęłam za nim.
Odwrócił się i czekał na to co powiem.
- To za tobą będę tęsknić- powiedziałam już ciszej, ale wiedziałam, że usłyszy.
Na jego twarzy wykwitł piękny uśmiech, uniósł rękę, pomachał i odszedł. A
ja zostałam. Zostałam z dziwną nadzieją w sercu, która nie pozwalała
żadnym myślom zetrzeć uśmiechu z moich ust.
Ulala ale im nie po drodze z tymi pocałunkami;D ale w końcu się uda;D wierzę w to;)
OdpowiedzUsuńNo najpierw trzeba w ogóle się spotkać, a to obecnie łatwe nie będzie ;)
UsuńA gdzie pocałuneeeeek? :c
OdpowiedzUsuńNo nie ma :/
UsuńAj, a było już tak blisko...:D Kurde...gdyby nie Ania. Ja tak samo jak Weronika zostaje z ogromną nadzieją na kolejne spotkanie z Ziomkiem. Ciekawe ile każesz nam czekać na powrót księcia Łukasza ;) Jejku ile ja bym dała za jedno popołudnie z którymś z siatkarzy...ach, marzenia! Bym zapomniała, zżera mnie ciekawość co też Żygadło chciał z siebie wyrzucić...i tak jak zawsze: czekam na kolejnego, tak wspaniałego jak poprzednie :) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńAnka zawsze ma wejście smoka :D Gdyby się dało to książę Łukasz w ogóle by nie znikał, no ale cóż.. Oj za takie popołudnie z Ziomkiem, to można się dać pokroić :P
UsuńPrzepraszam, ale chyba ostatniego rozdziału nie skomentowałam. Przeczytałam, lecz spieszyłam się na dodatkowe lekcje angielskiego i diabli wzięli... Wiesz, o co chodzi.
OdpowiedzUsuńKolejna dawka opowiadania bardzo ładna, płynnie napisana i zapierająca dech w piersiach. Wszystko idealne, dopracowane do najmniejszych szczegółów. Dziękuję za to, że stworzyłaś coś tak niezwykłego i to w dodatku z Ziomkiem w roli głównej. Jeden z moich ulubionych siatkarzy, a tak na marginesie ma na kadrowej koszulce ten sam numer, który ja mam w dzienniku przez większość mojej szkolnej przygody... Ciekawe, jaki będę miała w przyszłym roku... Hmm...
Prosiłabym, żebyś wpisała się na TĄ listę ( http://swiatlowtunelu.blogspot.com/p/informowani.html ), ponieważ to z niej będę spisywać osoby, które informowane będą o następnych rozdziałach.
Cóż, to chyba byłoby na tyle. Jeszcze raz przepraszam i do następnego, Zuza <3
Nic się nie stało, wiem jak jest :) To ja dziękuję za tyle komplementów :) To strasznie miłe i dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że warto ślęczeć nad tekstem i go poprawiać, ulepszać skoro ktoś to dostrzega :) Ja też mogę się pochwalić, że przez ostatnie dwa lata szkoły moim numerkiem była 15 <3 i byłam bardzo dumna z tego powodu ;)
UsuńMyślałam , że się pocałują A tu taki Klops ! :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że w najbliższym czasie do niego dojdzie :P ( do pocałunku oczywiście :D )
Czekam na następny :*
Zapraszam do mnie :
Haha chyba kilka osób się rozczarowało, ale co się odwlecze... ;D
UsuńAaaaaaaaaa !!!! <3 jeju jak ja kocham to opowiadanie ^^ :3 co tu więcej pisać, wyszczerz na gębie jak to czytam :) czekam na więcej ;* Całuję i ściskam ;* ~Nadzieja
OdpowiedzUsuńPs. W wolnych chwilach zapraszam do siebie ;)
Ciesze się, że Ci się podoba :) Będę się starała powodować ten wyszczerz jak najdłużej się da ;D
UsuńPrzeczytałam w ten sam dzień co dodałaś ale mój telefon ostatnio mafocha i nie chcę komów dodawać.... Kurdę szkoda, że Łukasz wyjeżdża ja jestem 100% pewna, że jeszcze na 100 % jeszcze się spotkają i coś między nimi będzie więcej.
OdpowiedzUsuńCzekam :)
No zobaczymy jak to się potoczy :) pozdrawiam :)
UsuńBoże jak fajnie, normalnie kocham to opoiwadanie, Łukasz jest taki pocieszny, że to coś okropnego. Czemu zawsze wsszyscy im przerywają, ale będą razem to jest pewna pewność.
OdpowiedzUsuń'Opierasz wypudrowaną twarz w białą koszulkę chłopaka, modląc się w duchu by nie upieprzyć mu tego zapewne drogiego ciuchu. Czujesz hipnotyzującą woń jego perfum i całkiem niewinnie przygryzasz od środka swoją wargę. Jest tak idealnie'
Zapraszam http://blekitneoczy1.blogspot.com
Pozdrawiam A.
Nie, nie, nie mów tego :) Jeśli powiesz, że to jest pewne to zapewne tak zamieszam, że to już nie będzie takie oczywiste :P
UsuńNo i jak dobrze tutaj wrócić i dostać w prezencie taki fajny rozdział:) Nadrobiłam wszelkie zaległości i muszę Ci powiedzieć, że i ja będę za Ziomkem tęskniła i ciekawa jestem jak się teraz sytuacja między nimi będzie miała, kiedy pojedzie do Włoch, ciekawi mnie też o co Łukasz chciał zapytać w samochodzie. Scena ich prawie-pocałunku przyprawiła mnie o dreszcze, więc niecierpliwie czekam na ciąg dalszy:) Poza tym ,nie wiem, czy już o tym pisałam, czy może jeszcze nie, dlatego dla pewności powtórzę, ale dużo wyczuwam w Łukaszu smutku, nie wiem czy to zamierzone, czy po prostu ja go tak odbieram, ale w Twoim Ziomku zdecydowanie go wyczuwam, i tylko czekać aż na powrót zagości u niego radość:)
OdpowiedzUsuńU mnie też nowy rozdział i widzę, że obie lubimy, kiedy siatkarze gotują naszym bohaterką, bo u mnie trochę gotowania jest;)
Wiem o czym mówisz. No, ale w końcu wczuwając się w sytuację Łukasza doskonale go rozumie, że to wszystko jest dla niego takie trudne i nadal ciężko mu się tak swobodnie uśmiechać.
UsuńA co do gotowania to przecież świetny sposób na spędzenie czasu i jaka pyszna zabawa^^