niedziela, 22 grudnia 2013

If we could only turn back time

Czas biegł coraz szybciej. Nim się obejrzałam listopad zamienił się w grudzień. Nadal śnieżny i coraz bardziej zimny. Mimo, że mój kontakt z Łukaszem ograniczył się do kilku SMS-ów to ciągle wspominałam czas z nim spędzony, dzięki czemu nie traciłam nadziei na ponowne spotkanie. Częściej niż przedtem spędzałam czas serfując po internecie i zaglądając na strony siatkarskie. Obserwowałam także fan page Łukasza czekając na wiadomości od niego przeznaczone dla kibiców. Dzięki temu dowiedziałam się, że u niego wszystko idzie do przodu w związku z rehabilitacją, za to martwiłam się jak znosi sytuację związaną z rozwodem.
Moje życie zaczęło się toczyć przetartym szlakiem. Rano praca, wieczorami dobra książka do poduszki. Nawet z Anką rozmawiałyśmy coraz mniej. Czułam, że blondynka celowo trzyma mnie na dystans i cały czas zastanawiałam co jest tego przyczyną. Wydawało mi się, że ten stan zaczął się od naszej rozmowy kiedy pożyczałam od niej samochód, ale nie potrafiłam tego stwierdzić na pewno.
W dwa tygodnie po wyjeździe Łukasza kolejny sobotni wieczór spędzałam w salonie pod kocem oglądając film. Miałam ogromną ochotę na coś słodkiego, ale nawet bez ruszania się z wygodnej sofy wiedziałam, że nic takiego nie znajdę w żadnej z szafek. W końcu postanowiłam ruszyć do małego sklepiku, ale długo ociągałam się z tym wyjściem. Po jakiś 20 minutach wstałam, ubrałam się ciepło, do kieszeni wsunęłam portfel i wyszłam. Na zewnątrz od razu pomyślałam o powrocie do ciepłego mieszkania, ale wizja tego, że wrócę do niego nadal z pustymi rękoma skutecznie mnie zmotywowała. Szybkim marszem ruszyłam przez park. Mogłam pójść okrężną drogą, ale to równałoby się z dodatkowymi metrami, choć tamta trasa na pewno była o wiele bardziej bezpieczna. Po kilkunastu minutach byłam już po drugiej stronie parku i wchodziłam właśnie do sklepu. W szybkim tempie wybrałam dwie czekolady, ciastka i żelki. Zapłaciłam za wszystko, życzyłam ekspedientce miłego wieczoru i udałam się w powrotną drogę. Tym razem również wybrałam park na drogę powrotną. Jednak wcześniej nie czułam się tak niepewnie w tym miejscu. Gdy byłam już w połowie drogi usłyszałam za sobą kroki, więc przyspieszyłam, okazało się, że ten ktoś za mną zrobił to samo. W myślach powtarzałam sobie tylko żeby nie panikować. Jednak zdenerwowanie udzielało mi się coraz bardziej. W końcu nikogo nie było w pobliżu, gdybym nawet chciała wzywać pomocy nikt by tego nie usłyszał. Gdy do wyjścia zostało mi już naprawdę niewiele ten ktoś podbiegł do mnie, złapał za ramiona i odwrócił w swoją stronę. Teraz już nie potrafiłam ukryć swojego przerażenia. W pierwszej chwili chciałam krzyknąć, ale czułam jakbym miała zupełnie zaciśnięte gardło.
Mężczyzna spojrzał na mnie pewnie i uśmiechnął się ohydnie. Nadal trzymał mnie za ramiona co uniemożliwiało jakikolwiek ruch.
- Proszę, proszę kogo ja widzę!- usłyszałam drwiący głos Dawida.
Nadal nic nie potrafiłam z siebie wydusić. Przestraszył mnie nie nażarty a poza tym nadal nie wiedziałam jakie ma zamiary.
- O, nie chcesz ze mną rozmawiać? Jaka szkoda- wykrzywił w grymasie twarz.
- Czego chcesz?- syknęłam w końcu.
- Może tak grzeczniej?- teraz złapał mnie za nadgarstki i ścisnął mocno.
- To boli! Puść mnie!- spróbowałam się wyrwać, ale to tylko pogorszyło sprawę.
- Myślisz, że taka jesteś mądra? Myślałaś, że to już koniec? Przecież ty musisz być ze mną! Myślałaś, że ktoś inny będzie cie chciał? To ja ci powiem, nikt cie nie pokocha! Tylko ja cie kocham, a ty kochasz mnie i musimy być razem!- powiedział głośno.
W pierwszej chwili nie docierało do mnie to co powiedział, ale kiedy to już do mnie trafiło nie potrafiłam opanować furii jaka mną ogarnęła.
- Człowieku ty jesteś chory! Ja cie nie kocham i nie chce być z tobą!- krzyczałam już na cały głos i szarpałam się starając strącić jego ręce.
I wtedy poczułam piekący ból policzka. Dawid mnie uderzył. Szok, który mnie ogarnął spowodował, że przestałam się szamotać i spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Skarbie dlaczego tak kłamiesz? No powiedz prawdę.- uśmiechnął się, a mi na widok tego uśmiechu zrobiło się słabo.
- Dawid musisz się leczyć, to nie jest normalne! Nas już nic nie łączy! Zostaw mnie, proszę- powiedziałam cicho, byłam bliska płaczu.
Kolejne uderzenie. Mocne, bolesne, obłąkane. Łzy bólu zaszkliły w moich oczach.
- Dawid puść mnie, błagam!- krzyknęłam.
- Nie! Pójdziesz ze mną!- i zaczął mnie ciągnąć w przeciwnym kierunku niż szłam.
Teraz wiedziałam już, że to nie są żarty. Miałam do czynienia z osobą chorą i to stawało się coraz bardziej niebezpieczne i przerażające. Nigdy do tej pory nie widziałam byłego w tym stanie, ale nie chciałam nawet myśleć do czego potrafi być zdolny.
Kiedy chłopak mocno zacisnął rękę na mojej i pociągnął mnie za sobą, zebrałam się w sobie, zatarasowałam mu drogę i najmocniej jak potrafiłam kopnęłam w jego czułe miejsce. Zawył z bólu i momentalnie mnie puścił, nie czekałam na nic więcej tylko rzuciłam się do ucieczki. Biegłam najszybciej jak potrafiłam nie obracając się za siebie. Dawid chyba szybko się pozbierał, bo po chwili usłyszałam gdzieś za sobą jego krzyki.
- Wracaj tu ty mała zdziro! I tak cię dorwę! To jeszcze nie koniec!
Dziękowałam Bogu, że od domu dzielił mnie niewielki kawałek. Po chwili biegu, która wydawała mi się wiecznością dotarłam do drzwi i naparłam na nie z impetem. Wpadłam do przedpokoju ciesząc się, że Anka po moim wyjściu nie zamknęła się na klucz. Teraz szybko go przekręciłam, sprawdzając kilka razy czy aby na pewno drzwi są zamknięte. Gdy upewniłam się już zupełnie zdjęłam kurtkę i buty i usiadłam ciężko na podłodze opierając się plecami o ścianę. Z góry zeszła właśnie Anka i spojrzała na mnie badawczo.
- A tobie co? Ducha zobaczyłaś?- zakpiła.
- Nie, miałam bliskie spotkanie z wariatem!- warknęłam nadal zdenerwowana.
Blondynka od razu zrozumiała, że sprawa jest poważna. Uklękła obok mnie i zlustrowała dokładnie całą moją postać. Trochę dłużej zatrzymała wzrok na policzkach.
- Coś ci zrobił?- zapytała przestraszona.
Pokręciłam głową.
- Przecież widzę. Uderzył cie?
Opuszkami palców dotknęłam policzka. Nadal trochę piekło.
- To nic- szepnęłam.
- Chyba żartujesz? Kto to był?- uniosła brew i niecierpliwie czekała na odpowiedź.
- Dawid...
- Wstawaj, idziemy na policję. Musisz złożyć zeznania. Przecież on jest jakiś chory- mówiła szybko.
Nie miałam ochoty nigdzie się ruszać, najchętniej skryłabym się pod kocem i zasnęła.
- Przecież nic mi nie zrobił...to nie jest potrzebne- wydukałam.
- Masz dziesięć minut!- powiedziała głośniej- Idę się przebrać i zaraz wychodzimy!- pobiegła schodami na górę, a ja podciągnęłam kolana pod brodę i schowałam twarz w dłoniach.
Byłam przerażona tym wszystkim. Zachowaniem Dawida, tym, że muszę opowiedzieć wszystko na policji, a i tak zapewne nie przyniesie to żadnego rezultatu. Byłam przestraszona i bezradna. Po policzkach pociekły mi pierwsze łzy, a po chwili płakałam już jak małe dziecko.


Yes, yes, yes :D Udało mi się, oddaję drugi rozdział w tym tygodniu w Wasze ręce :)
Jestem zadowolona. I chociaż jest on krótki, to ja ciesze się, że jest, bo bardzo ciężko
było mi się zmobilizować do tego by go napisać. Ale jak obiecałam to przecież obiecałam!
Kolejny zapewne dopiero po świętach, więc tak na koniec krótko:
Świąt przede wszystkim zdrowych i wesołych :) Siatkarskich też, a co! :) 

P.S. Zajrzyjcie do zakładki INFORMACJA :)

6 komentarzy:

  1. Szok! Jeden wielki szok! Ty to umiesz pisać....siedziałam tak i z przerażeniem wpatrywałam się w ekran. Matko...! Już nigdy więcej nie napędzaj mi takiego strachu ;) Oby ten cały Dawid wylądował w więzieniu...musi ponieść przecież jakieś konsekwencje, prawda? Gdyby Łukasz o tym wiedział...ciekawe jaka była by jego reakcja. Pewnie stanąłby po stronie Ani. Dobrze, że blondynka zmusiła Wiki do złożenia zeznań. Kurde, czuje się jak gdyby to właśnie mnie to dotyczyło. Teraz po głowie chodzą mi obelgi na tego chłopaka....jejku, widzisz masz dowód, że twoje opowiadanie jest epickie i wywiera bardzo wielkie emocje. No to na koniec: A przede wszystkim zdrowia! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za rozdział:) i czekam na następny, a teraz życzę Ci Wesołych Świąt;))

    OdpowiedzUsuń
  3. No to nieźle... biedna, nie dość, że nie ma Łukasza, to jeszcze ta historia z byłym, no nie ciekawie to wygląda...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten Dawid to jest jednak świnia. Jak tak można z kobietą postępować? Mam nadzieję, że dostanie za swoje i zniknie z życia dziewczyn. Ciekawa by była reakcja Łukasza jakby się dowiedział co Dawid chciał zrobić...
    Czekam na więcej i zapraszam do mnie na prolog
    http://nie-mysl-o-mnie-zle.blogspot.com/2013/12/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na następny rozdział i zapraszam na jedynkę :)
      http://nie-mysl-o-mnie-zle.blogspot.com/2013/12/1.html

      Usuń
  5. Świetne opowiadanie! Jest "mój" Łukasz, moja Zielona Góra! Czytając to, czuję się jak w domu! Tylko Łukasza mi brak pod bokiem.. :(

    Pozdrawiam, no_princess :)

    OdpowiedzUsuń