sobota, 25 stycznia 2014

Prędzej czy później to wszystko wróci

Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi pokoju. Spojrzałam na zegarek i przeciągle ziewnęłam. Zaskoczona stwierdziłam, że jest to niedzielny poranek, bardzo wczesny niestety, bo była godzina 7:25. Tłumiąc kolejne ziewnięcie powiedziałam ''proszę''. Do pokoju weszła Ania w szlafroku i z radością rzuciła się w moim kierunku.
- Wstawaj śpiochu! Jedziemy na mecz! - zaczęła krzyczeć i ściągać ze mnie kołdrę.
- Co? - popatrzyłam na nią szerokimi oczami, nadal niezupełnie przytomna.
Dziewczyna dała za wygraną kołdrze i rzuciła się obok mnie na łóżko.
- Dzisiaj z Bydgoszczą gra Rzeszów - wyszczerzyła się - więc zamiast czekać na kolejny mecz, pojedziemy dzisiaj.
- A bilety masz? - kiedy tylko usłyszałam kto gra od razu oprzytomniałam.
- Mam, to znaczy prawie mam. Miejsca może nie rewelacyjne, ale czego się spodziewać na dzień przed. - westchnęła.
Uniosłam się na łokciach i oparłam plecami o ścianę. Spojrzałam na nią mrużąc oczy.
- Jak to prawie masz?
- No trzeba je w kasie odebrać. Przecież pocztą mi ich nie wyślą - pstryknęła mnie dla żartów w nos i uśmiechnęła się szeroko.
- A nie mogłaś mi wczoraj powiedzieć?
- Jeszcze byś zasnąć nie mogła i po co ci to? - zaśmiała się dźwięcznie, a ja pokręciłam głową z rozbawieniem.
- Jesteś niemożliwa. No dobra a teraz trzeba chyba wstawać, co? O której ten mecz? - zapytałam.
- 14:45. Masz rację trzeba iść się szykować, bo potem nie będę pędzić po ośnieżonych drogach jak wariatka. - wstała i ruszyła do drzwi - Zajmuję łazienkę, a ty robisz śniadanie. - rzuciła jeszcze przez ramię.
- Dlaczego ja? - jęknęłam.
- Ej jakiś rewanż za bilety musi być. - zaśmiała się i wyszła.
Z Zielonej Góry wyjechałyśmy o 9:30, a na miejscu byłyśmy krótko po 13. Odebrałyśmy najpierw bilety i postanowiłyśmy zjeść jeszcze jakiś obiad na mieście. Niedaleko hali znalazłyśmy małą restaurację, w której zjadłyśmy ciepły posiłek i przed 14 byłyśmy znowu pod halą. Wielu kibiców było już obecnych i tłoczyło się przy wejściu. Również udałyśmy się do środka i odszukałyśmy swoje miejsca w jednym z górnych rzędów. Siedząc już spokojnie na krzesełku obserwowałam siatkarzy pojawiających się na rozgrzewce. Muszę przyznać, że moją uwagę w większym stopniu przykuwali Resoviacy. W końcu w swoich szeregach mięli kilku reprezentantów polski. Fantastyczny i wesoły Igła, dwaj wspaniali środkowi oraz Drzyzga, który w kadrze był zmiennikiem Łukasza. I musiałam złapać się na tym, że znów myślałam o rozgrywającym. Ale szybko pomyślałam o kimś innym, bo na parkiecie zauważyłam Alka Achrema, mojego ulubionego zawodnika w Resovii.
- Naprawdę było ci to potrzebne. - powiedziała do mnie Ania.
- Miałaś świetny pomysł. Dziękuję. - spojrzałam na nią i zaraz do głowy wpadło mi pewne pytanie - Ania, a tak w ogóle to jest twój pierwszy mecz? Nic mi wcześniej nie mówiłaś.. - zamilkłam, bo dziewczyna zaczęła się ze mnie śmiać.
- Coś ty! To, że nie jeżdżę jakoś bardzo na mecze nie znaczy, że nie interesuje mnie ten sport. Poza tym kiedy tylko w Zielonej jest grany jakiś turniej to ja jestem pierwsza.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową i znów popatrzyłam na boisko. Po rozgrzewce chłopaki ustawiali się właśnie na całej długości parkietu. Powitaliśmy ich, jak i kapitanów głośnymi brawami, a zaraz potem zostały wybrane meczowe szóstki. Po tym rozpoczął się mecz, a my zabrałyśmy się za kibicowanie. Nie nastawiałam się na ogromne emocje, zważając na to, że Transferowi w tym sezonie ewidentnie nie szło, ale muszę przyznać, że kilka akcji przyprawiało o wstrzymanie oddechu. Nie wiem dlaczego, ale czułam się jakby kilka razy ktoś mnie obserwował. Dobrze wiedziałam, że jest tu mnóstwo ludzi, którzy przelotnie mogą na mnie spojrzeć, ale to było trochę inne uczucie.
Przez Dawida chyba zaczyna mi odbijać. - pomyślałam i wróciłam do kibicowania.
Nawet nie wiem kiedy minął ten mecz. Szybkie 3:0 dla Rzeszowa było faktem, ale oglądając każde spotkanie miałam takie samo wrażenie, że czas płynie zdecydowanie za szybko.
- Zejdziemy do nich na dół?- zapytała Ania, gdy Alek odebrał już statuetkę MVP.
- No raczej. - rzuciłam i zaczęłam przedzierać się niżej.
Gdy stanęłyśmy już za bandami siatkarze nadal byli w trakcie ćwiczeń. Patrzyłam na nich z uśmiechem i zaciekawieniem. Jednak ścisk jaki zaczął panować obok nas spowodował, że wolałam stanąć trochę z tyłu. Ania również się cofnęła i rozejrzała po bokach, po czym mnie szturchnęła.
- Patrz! - pisnęła, a ja posłusznie spojrzałam w stronę, którą pokazała.
Kilka metrów od nas stał rzeszowski libero, nie był jednak sam. Mówił coś szybko i żywo gestykulował, a na przeciw niego przygarbiony, pochylający głowę w bok stał Łukasz. Wstrzymałam oddech i nieświadomie chciałam przesunąć się do przodu kiedy wpadłam na przechodzącego mężczyznę.
- Nic pani nie jest? - zapytał Alek Achrem zatrzymując się i lustrując mnie wzrokiem a moje policzki oblały się mocnym rumieńcem.
- Nic mi nie jest. Przepraszam. - wydukałam.
- Nie ma za co. - kapitan uśmiechnął się ciepło swoim najpiękniejszym uśmiechem, a moje serce na moment się zatrzymało. Już miał odchodzić kiedy zebrałam się w sobie i powiedziałam
- Gratuluje świetnego meczu i nagrody.
Nie wiem czy to możliwe, ale uśmiechnął się jeszcze szerzej, rzucił tylko krótkie ''dziękuję'' i odszedł.
Chciałam coś powiedzieć do Ani kiedy zauważyłam, że całej sytuacji przyglądali się Żygadło z Ignaczakiem.
- Ty to masz szczęście. - westchnęła dziewczyna, kiedy zauważyła, że Łukasz pokazuje mi ręką, żebym do nich podeszła.
- Idziesz ze mną. - chwyciłam ją za nadgarstek i pociągnęłam w stronę mężczyzn.
Nogi miałam jak z waty, ale starałam się o nie nie potknąć i wyglądać jak najbardziej pewnie. Siatkarze przesunęli się lekko pokonując ostatnie dzielące nas metry.
- Cześć dziewczyny. - odezwał się Łukasz.
Chórkiem odpowiedziałyśmy mu cześć co wywołało cichy chichot Krzyśka.
- Igła to moje znajome z Zielonej Góry. Weronika i Ania. - przedstawił nas.
- Miło mi Krzysiek, ale możecie mówić Igła. - z uśmiechem uścisnął nasze dłonie.
- Tak myślałem, że to was widziałem na trybunach, ale pewien nie byłem. - powiedział Ziomek.
Spojrzałam na niego uważniej i zauważyłam podkrążone oczy i smutny wyraz twarzy, który chciał ukryć za sztucznym uśmiechem.
- Świetny mecz - zwróciłam się do Igły - miło się na to patrzyło.
- Przyjedzcie do Rzeszowa, tam się miło patrzy na mecze. - zaśmiał się i machnął komuś ręką. - Muszę iść. Łukasz zadzwoń jeszcze do mnie, pogadamy na spokojnie.
Panowie uścisnęli sobie dłonie, Krzysiek skłonił się nam i truchtem wrócił na boisko, by dołączyć do kolegów przy bandach.
- To może ja też pójdę po jakiś autograf? - zastanowiła się głośno Ania, a ja byłam jej wdzięczna za ten pomysł.
- Jeśli chcesz. - odpowiedziałam.
Po chwili już jej nie było, a ja zostałam sama z Łukaszem.
- Nie spodziewałem się ciebie tu.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. A właściwie to jestem bardzo zaskoczona. Myślałam, że jesteś w Włoszech.
- Wczoraj wróciłem do polski, gdy dzwoniłaś byłem jeszcze w samolocie. - wyjaśnił- A dzisiaj chciałem spotkać się z chłopakami.
Przez chwilę zastanawiałam się nad jego słowami.
- Kiedy znów wracasz do Włoch?
- Za tydzień. Mam pewne sprawy do załatwienia tu, a potem czeka mnie trochę pracy.
Z jednej strony ucieszył mnie ten tydzień, a z drugiej zasmucił.
- Rozmawiałeś z Igłą? - nie musiałam mówić wprost o co mi chodzi i tak wiedziałam, że zrozumie.
- Tak.
Nie powiedział nic więcej. Staliśmy tak w milczeniu, ja czekając na Anie, on w sumie nie wiem na co. Podpisał kilka zeszytów, których właścicielki ciekawie mnie obserwowały i przywitał się z kilkoma osobami, które pytały go o zdrowie.
Nie czułam się już w tej hali tak swobodnie jak przed meczem. Nie mogłam tu też porozmawiać z Łukaszem tak jakbym chciała. Wszędzie otaczały nas ciekawe spojrzenia oraz nadal pracujące kamery i aparaty. W końcu wróciła do mnie blondynka z uśmiechem na ustach i zeszytem pełnym podpisów.
- To co wracamy? - zapytała mnie spoglądając kątem oka na Łukasza.
- Tak. Jestem trochę zmęczona. - przejechałam dłonią po włosach mierzwiąc je.
- Miło było znowu cie zobaczyć. - blondynka niepewnie odezwała się do rozgrywającego.
- Was również. - i znów ten sztuczny uśmiech.
- Przyjechałeś sam? - zapytałam.
- Jestem ze znajomym. Muszę tylko na niego zaczekać.
- Dobrze, w takim razie my się już zbieramy. - spojrzałam w jego oczy.
- Na razie. - rzuciła Anka i nie czekając na odpowiedź ruszyła do wyjścia.
- Do zobaczenia. - powiedziałam i również miałam się już odwrócić, ale Łukasz przytrzymał mnie za nadgarstek.
- Znasz Alka Achrema? - uniósł lekko brwi.
- Nie, niechcący na niego wpadłam, a co?
- Nie nic... Spokojnej drogi, do zobaczenia. - puścił moją rękę, a swoje włożył do kieszeni.
Kiwnęłam tylko głową i odeszłam. Byłam zdezorientowana, całe to nasze spotkanie przebiegało dziwnie i miałam tylko nadzieję, że będę mogła porozmawiać z nim jeszcze tak jak dawniej.

9 komentarzy:

  1. Czyżby Ziomek był zazdrosny?? W sumie To mógł z nią porozmawiać, wyjaśnić wszystko. A tak...
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamusiu! Masz mnie <3
    Nie spodziewałam się Łukasza na meczu. Ogółem strasznie podobało mi się to zazdro na końcu rozdziału :)
    I czekam na następny, bo przecież Łukasz będzie w Polsce tydzień i na pewno spotkają się jeszcze raz :)
    Czekam na więcej i zapraszam do mnie
    jedna-historia-tysiace-ulic-i-serc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że się podoba :) Wszyscy tęsknili za Ziomkiem, więc jest :)

      Usuń
  3. Alek <3 ;) to mój ulubiony siatkarz ever ;)
    widzę, że akcja się rozkręca, więc czekam z niecierpliwością na następny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój też :) chociaż Łukasz jednak chyba go przebija ;) ale kocham tego pana bardzo :)

      Usuń
  4. Achrem i jego akcent robią mi życie! <3
    Łukasz zazdrośnik... Oj, coś nowego, ale intrygującego ;)
    Do następnego!
    http://grzechy-i-grzeszki.blogspot.com/
    http://swiatlowtunelu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Alku był takiiii słodki, że aż nie potrafię się skupić na napisaniu tego komentarza ;3 Eh...ten nasz Łukasz. Czemu on musi być taki przygnębiony? Nie katuj mnie i proszę, napisz taki rozdział żeby był wkońcu szczęśliwy ;) Szczerze to się tak trośkie domyślałam, że Ziomek będzie na tym meczu chociaż myślałam też o psychopatycznym Dawidzie. Kurdee...no nie mogę przeżyć Alka ;p Nie wiem czy to pisałam, być może się powatarzam: ten blog jest NAJLEPSZY! Ciekawe kiedy Wiki znów natrafi na rozgrywającego? Czekam na odpowiedź w następnym rozdziale i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby się w Alku nie zakochala :P
    Ma być z Ziomkiem <3
    Pozdrawiam , czekam na nn :D
    Zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń