niedziela, 9 lutego 2014

Kiedy nie ma już nic do stracenia.

Nowy rok nie przywitał mnie niczym nowym. Razem z Anią bawiłyśmy się z Wojtkiem i jego znajomymi w górach, zaś święta spędziłam z rodziną. Dzień po wigilii zadzwonił Łukasz by złożyć życzenia i oznajmić, że jest po rozwodzie. Starałam się go namówić na przyjazd i zabawę sylwestrową, ale stanowczo odmówił. Nie byłam jakoś bardzo zdziwiona, ale przyznam, że było mi przykro. Liczyłam, że razem z nim zacznę ten nowy rok. W towarzystwie Wojtka bawiłam się dobrze, ale wobec niego nie żywiłam większych uczuć niż to, że mi się podoba.
*
- Wera otwórz, ja nie mogę, bo jestem w ręczniku. - usłyszałam wieczorem 7 stycznia. Leżałam właśnie wygodnie w moim łóżku, ubrana w czarne leginsy i dużą koszulkę z Super Pucharu pisząc z Wojtkiem o projekcie, który mieliśmy razem przygotować. Prześcigaliśmy się w pomysłach, więc ruszanie się z tego wygodnego miejsca teraz było dla mnie katorgą. Nim zdarzyłam się zebrać, żeby zejść na dół, dzwonek zadzwonił jeszcze 2 razy.
- Już, już. - powiedziałam podchodząc do drzwi. Otworzyłam je nie zaglądając nawet do wizjera, dlatego bardzo się zdziwiłam widząc za nimi Łukasza.
- Niespodzianka! - powiedział wesoło lustrując mnie wzrokiem.
Uśmiechnęłam się szeroko i łapiąc go za rękę pociągnęłam do środka, gdyż mój obecny strój nie chronił mnie w żaden sposób przed zimnem napływającym z zewnątrz.
- Przepraszam za mój wygląd, ale kompletnie mnie zaskoczyłeś. - stałam tam i patrzyłam na niego nie mogąc uwierzyć, że jest tuż obok. Przyzwyczaiłam się już, że więcej go nie ma w moim życiu niż jest.
- Wyglądasz... hmm...ślicznie. - dokończył w końcu i uśmiechnął się do mnie ciepło.
Moje policzki zapewne zaróżowiły się lekko.
- Siatkarska? - zapytał.
Spojrzałam na swoją koszulkę i pokiwałam głową.
- No dobrze, zapraszam do kuchni. Czego się napijesz? - skierowałam swoje kroki do szafki z kubkami, a Łukasz poszedł za mną.
- Kawa.
- O tej porze? - spojrzałam na niego kątem oka.
Wzruszył ramionami i usiadł przy stole, zdejmując wcześniej płaszcz.
- I tak nie śpię po nocach, to co za różnica.
Nie skomentowałam tego. Przygotowałam dla niego kawę i dla siebie herbatę i usiadłam przy stole.
- To teraz opowiadaj. Tyle czasu cie nie widziałam. Jak święta, sylwester,... życie? - objęłam dłońmi kubek i zapatrzyłam się w jego twarz.
- Powoli do przodu. Rodzice byli u mnie na święta i sylwestra razem z siostrą i jej rodziną, także nie byłem sam. Dużo mi dała ich obecność, mniej czasu na myślenie, rozpamiętywanie. Powoli wszystko sobie układam. - uśmiechnął się nikle.
Przez chwilę biłam się z myślami czy zapytać o to co bardzo mnie nurtuje i ciekawość dała za wygraną.
- A jak sam rozwód? Rozmawiałeś jeszcze z Agnieszką?
- Niewiele. Ustaliliśmy wszystkie kwestie związane z rozstaniem i to tyle. Nie robiła żadnych problemów, chyba bardzo jej na nim zależy. - westchnął.
- Będzie dobrze. - powiedziałam bezmyślnie - Wszystko sobie ułożysz.
Niespodziewanie siatkarz ujął moją dłoń w swoją i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Jeśli będę potrzebował twojej pomocy to będziesz? - zapytał poważnie.
- Oczywiście. - odparłam szybko.
Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy, aż w końcu Łukasz ponownie się odezwał.
- Odwiedzisz mnie jutro?
- To znaczy? Gdzie?
- Napisze ci adres. Przyjdziesz?
Przez chwilę myślałam, że żartuje. Po prostu mnie sprawdza, ale patrząc na jego poważną minę stwierdziłam, że on mówi na poważnie.
- O której mam być?
- Może być od razu po pracy. Ugotuje coś dla ciebie. To jak? - kąciki jego ust powędrowały ku górze, a wokół oczu utworzyły się urocze zmarszczki.
- Brzmi świetnie, ale co z twoimi rodzicami? - zapytałam niepewnie.
- Sama zobaczysz. Daj kartkę i długopis, zapisze ci ten adres i będę uciekał. - napił się kawy uważnie mnie obserwując.
 Z lodówki zdjęłam plik karteczek i długopis. Podałam je rozgrywającemu i z zainteresowaniem patrzyłam jak starannym pismem zapisuje nazwę ulicy i numer mieszkania. Kiedy skończył podał mi kartkę a sam dopił kawę i wstał.
- Będę na ciebie czekał.
Nie wiem dlaczego, ale to zdanie bardzo mnie rozczuliło. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zanim Łukasz ubrał płaszcz przytuliłam się do niego nieoczekiwanie. Siatkarz nie został mi dłużny, objął mnie swoimi dłońmi i wtulił w siebie.
- Tęskniłem. - wychrypiał, a ja skryłam twarz w jego swetrze. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę. Po czasie odsunęłam się od niego niechętnie i przygryzając dolną wargę spojrzałam w jego oczy. Łukasz ubrał płaszcz i znów na chwilę mnie przytulił po czym złożył na moim policzku buziaka.
- Śpij dobrze. - szepnął.
- Ty też. I bez wykrętów. Po prostu połóż się do łóżka, pomyśl o tym, że ja myślę o tobie i spróbuj zasnąć.
Żygadło uśmiechnął się lekko i pokiwał głową.
- Dobrze proszę pani.
Odprowadziłam go do drzwi i tym razem ja obdarowałam całusem.
- Dobranoc.
- Dobranoc piękna. Do jutra. Już nie mogę się doczekać. - z uśmiechem na ustach wyszedł w ciemność ulicy, a ja w podskokach wróciłam do pokoju.
*
- Cześć Wojtuś! - przywitałam się z kolegą wchodząc do biura.
- Cześć młoda! A co ty w takim dobrym humorze? - chłopak spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
Zdjęłam płaszcz, powiesiłam go na wieszaku i usiadłam przy swoim biurku.
- No co, piękna pogoda, zabieramy się dzisiaj za projekt i coraz bliżej do weekendu. Tylko się cieszyć. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Yhymm... - mruknął Wojtek - zabierajmy się za pracę.
Pozbieraliśmy swoje dokumenty i usiedliśmy przy dużym stole rozpoczynając swoje zadanie.
Na początku ciężko było mi się skupić, ale z czasem wciągnęłam się w robotę i nim się obejrzałam okazało się, że czas na przerwę. Wojtek siedział na krześle obok mnie i popijając kawę obserwował mnie ciekawie.
- Czy ja jestem gdzieś brudna? - zapytałam w końcu - Dlaczego tak na mnie patrzysz?
Chłopak trochę się zmieszał, odłożył kubek, a do ręki wziął długopis, którym zaczął się bawić. - Nie, tylko... - niepewnie spojrzał na mnie po czym znowu spuścił wzrok na swoje dłonie - Chciałem zapytać czy poszłabyś ze mną dzisiaj do kina? - wyrzucił wreszcie z siebie.
- Wojtek to miło z twojej strony, ale mam na dzisiaj plany. - widocznie sprawiłam mu przykrość bo skrzywił się udając uśmiech.
-  Rozumiem. - wstał i podszedł do okna.
- Możesz zaprosić Anie, na pewno ma wolny wieczór. - podpowiedziałam.
- Pomyśle o tym. - odpowiedział cicho.
Po tej rozmowie praca nie szła nam już tak dobrze. Nie potrafiliśmy się dogadać w kilku kwestiach, ale w końcu i tak stawiałam na swoje. Około 16 mieliśmy wszystko dopięte, należało jeszcze udać się do szefa, choć tak bardzo chciałam się już zobaczyć z Łukaszem.
- Możesz już iść, ja sobie poradzę. - powiedział szatyn, kiedy zauważył, że kolejny raz spoglądam na zegarek.
- Jesteś pewny? Nie chce cie zostawiać z tym samego.
- Dam radę. Poza tym szef zapewne dopiero jutro będzie chciał wszystko omówić.
- Dziękuję ci bardzo. - wrzuciłam do torebki swoje rzeczy po czym podeszłam do chłopaka i pocałowałam go w policzek.
- Nie ma za co. - odpowiedział odprowadzając mnie zaraz wzrokiem.
Chwyciłam swój płaszcz i wyszłam machając do chłopaka. Drogę do domu pokonałam prawie biegiem. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w luźniejsze ciuchy i poprawiłam makijaż. Zadzwoniłam po taksówkę, która zjawiła się po niecałych 10 minutach i miłemu panu kierowcy podałam karteczkę z adresem. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie jednak nie dane mi było nacieszyć się jazdą. Po kilku minutach byliśmy już bowiem na miejscu. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam przed nowoczesnym osiedlem. Trochę się zdziwiłam, gdyż inaczej wyobrażałam sobie lokum państwa Żygadło. Zaczerpnęłam mocno powietrza i ruszyłam w poszukiwaniu odpowiednich drzwi. Miałam dziś szczęście, bo odnalazłam je już po chwili. Niepewnie nacisnęłam dzwonek i z mocno już bijącym sercem czekałam aż ktoś otworzy. Stało się to prawie natychmiast a za drzwiami zobaczyłam uśmiechniętego Łukasza.
- Cieszę się że już jesteś. Wejdź. - powiedział i ruchem dłoni zaprosił mnie do środka. Kiedy przekroczyłam  próg pomógł mi zdjąć płaszcz i poprowadził w głąb mieszkania. Oprowadził mnie po nim, pokazując każdy pokój, a na koniec dotarliśmy do kuchni w której mieszały się piękne zapachy.
- Czegoś tu nie rozumiem. Nie mieszkasz tu z rodzicami prawda? - zapytałam opierając się o parapet okna i obserwując jak rozgrywający wyjmuje z szafek zastawę.
- Nie. Jakoś nie wyobrażam sobie żebym w tym wieku miał im siedzieć na głowie. - zaśmiał się krótko.
- Więc wynająłeś mieszkanie specjalnie po to by odwiedzić je tylko kilka razy w roku? - dobrze wiedziałam, że stać go na to, lecz mimo to byłam zaskoczona i było to słychać w moim głosie.
- Porozmawiamy o tym przy kolacji, dobrze? - spojrzał na mnie - Pomożesz mi?
- Jasne.
Najpierw nakryliśmy do stołu, a potem asystowałam Łukaszowi w kuchni. Kucharka nigdy ze mnie dobra nie była, więc spaghetti prawie w całości było zasługą siatkarza. Ja tylko nałożyłam nam jedzenie na talerze i zaczekałam na Łukasza, który poszedł po wino i kieliszki. Kiedy wrócił usiadł na przeciw mnie, rozlał trunek do kieliszków i rozpoczęliśmy jedzenie.
- Fantastyczne. Nie wiedziałam, że tak dobrze gotujesz. - powiedziałam gdy tylko przeżułam pierwszy kęs.
- To jeszcze nic, takie tam coś na szybko. - odpowiedział skromnie się uśmiechając.
Po kolacji usiedliśmy na puchatym dywanie przed kominkiem z kieliszkami w dłoniach. Plecami oparłam się o sofę i wpatrywałam się w iskierki dające ciepło.
- Teraz mogę ci powiedzieć. - odezwał się Łukasz obok mnie.
Przeniosłam wzrok na niego i czekałam aż będzie kontynuował.
- To mieszkanie - spojrzał po salonie - to mój nowy azyl. Nie wracam do Włoch, tam sprzedałem już dom. Trochę mi zeszło z załatwianiem tych wszystkich formalności, ale to już za mną. - z uśmiechem odwrócił twarz w moją stronę.
- Ale co z rehabilitacją? - zapytałam.
- Pewnie czeka mnie jeszcze kilka wyjazdów do Bolonii, ale na tym etapie mogę tu w Polsce leczyć nogę. 
- Więc zaczynasz od nowa... tutaj?
- Tak. - upił wina ciągle na mnie patrząc.
- A co z siatkówką? - spojrzałam na niego niepewnie.
Przez chwilę się nie odzywał lecz uśmiechał się delikatnie.
- Rozmawiam z kilkoma klubami, na razie nie mogę podpisać żadnej umowy, ale jeśli z nogą będzie wszystko dobrze, to nie będzie żadnych przeszkód żebym grał w Plus Lidze.
Zrobiłam duże oczy i rzuciłam się Łukaszowi z rękami na szyję. Prawie nie oblałam nas winem, ale rozgrywający w porę odłożył kieliszki na bok.
- Ty naprawdę zostajesz w Polsce! - wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
Łukasz pomógł mi się usadowić na jego kolanach i przytulił mnie do siebie kładąc dłonie na moich plecach.
- No przecież bym nie żartował. - zaśmiał się w moje włosy.
Oderwałam się od niego trochę by móc spojrzeć mu w twarz.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - powiedziałam cicho.
- Próbuje sobie to wyobrazić. - puścił do mnie oczko.
Oparłam głowę o jego ramię i wsłuchiwałam się w jego równomierny oddech.
- Mam nadzieję, że jakoś ze mną wytrzymasz, bo teraz nie dam ci spokoju. - uśmiechnął się zadziornie i spojrzał w moje oczy.
- Nie chce żebyś dał mi spokój. - pokręciłam nieznacznie głową.
W jednej chwili nastąpiło coś o czym mogłam tylko marzyć. Łukasz uniósł lekko mój podbródek i nie zastanawiając się nad czymkolwiek zatopił swoje usta w moich. Przez kilka sekund smakowaliśmy siebie. Nie chciałam by to się skończyło, więc z jeszcze większą zachłannością wpiłam się w jego wargi, a siatkarz nie został mi dłużny.
- Jesteś cudowna. - wyszeptał kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
Popatrzyłam w jego cudowne oczy. Nie widziałam w nich już smutku, który gościł tam gdy spotkaliśmy się na przystanku po raz pierwszy. Teraz biło z nich ciepło, które ogrzewało moją duszę.
- To ty jesteś najlepszym co mnie spotkało. - powiedziałam i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek.
Łukasz znów przytulił mnie do siebie i w tej pozycji spędziliśmy kolejną godzinę.
Około północy zadzwoniłam po taksówkę. Wprawdzie rozgrywający chciał bym została, ale potrzebowałam trochę dystansu, poza tym dobrze wiedziałam, że on też. Nie mówił o tym, ale rozumiałam, że to nie jest jeszcze odpowiedni czas na krok dalej. Siatkarz potrzebował ciepła by odbudować się po ostatnich przejściach, ale nie mogłam pozwolić na to bym stała się jego lekarstwem na zapomnienie, bo gdy wyleczy się do końca to lekarstwo nie będzie mu już potrzebne. Miałam nadzieję, że ten wieczór był dobrym wprowadzeniem naszej znajomości na wyższy poziom i to się teraz dla mnie liczyło.
- Dobranoc piękna. - wymruczał przytulając się swoim policzkiem do mojego.
Stałam już ubrana w płaszcz i czekałam na przyjazd taksówki. Tak bardzo nie chciałam wychodzić z tego mieszkania. Wspięta na palce czekałam na ostatni pocałunek dzisiejszej nocy. Po chwili nasze usta znów się połączyły, a po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz.
- Dobranoc, śpij dobrze. - odpowiedziałam odsuwając się po chwili.
- Będę, na pewno. - Ziomek uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam ten gest.
Machając mu na pożegnanie opuściłam mieszkanie, które od tej pory miałam w planach odwiedzać bardzo często.



Żeby nie było, że ja taka zła jestem, to proszę bardzo rozdział- cukierek :P
Od razu uprzedzając, może faktycznie to dość szybko, znaczy Ziomek i Weronika, ale 
całe życie nie można się smucić, przyszedł czas na coś nowego, więc Łukasz próbuje się 
w tym odnaleźć :) 
No i jeszcze jedna informacja: Chciałabym zacząć nowy blog i jestem ciekawa czy któraś z Was
chętnie poczytałaby jeszcze jakieś moje wypociny? :)

12 komentarzy:

  1. Ja tam bardzo lubię takie rozdziały-cukierki ale bez przesady;) W koncu nastąpił kolejny krok w ich znajomości i bardzo się z tego cieszę;p Łukasz w końcu może trochę zapomni o wydarzeniach z rozwodu.
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ja tym rozdziałem nie przesadziłam :)

      Usuń
    2. Tu było idealnie;) Jak czytam niektóre opowiadania to po kilka rozdziałów jest taka przesadzona sielanka, że aż ciężko się czyta. Po prostu aż nierealnie jest;>

      Usuń
    3. Ufff to się cieszę, że nie pojechałam po bandzie :) Staram się trzymać jak największego realizmu, choć może nie zawsze mi to wychodzi :)

      Usuń
  2. No nie mogę. Daj mi chwilkę na uspokojenie. .....Okej mogę już spokojnie pisać komentarz. Rozdział był B O S K I ! Takiego właśnie cukierka potrzebowałam :) Nie jestem zła za to, że Ziomek z Weroniką zaczynają swój związek tuż po rozwodzie ale jak sama napisałaś nie można się smucić całe życie. Łukasz ma prawo do szczęścia i niech go ma jak najwięcej ;) Niespodzianka udała Ci się, nawet nie przypuszczałam, że to będzie coś takiego :) Ach, jakby to było pięknie gdyby naprawdę grał w Plus Lidze :D Czyżbyś powoli myślała już nad zakończeniem tego bloga? Szkoda, ale jeśli masz pomysł to deklaruje, że przeczytam wszystko co napiszesz, bo piszesz perfekcyjnie i bardzo dobrze :) Szkoda mi tylko biednego Wojtka ( kojarzy mi się z Włodim), mam nadzieję, że może będzie próbował być z Anią ;) Więc na koniec powiem, że jest to post, którym mnie rozwaliłaś i dałaś tak wiele radości, że nawet nie wiesz ile :) Wracając do nowego bloga: zakładaj go! I już naprawdę na końcu: pozdrawiam i czekam na kolejnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Iiiiiiiiiip *.* Jak cukierkowo :D
    Z wielką chęcią poczytam kolejne twoje opowiadania :) Piszesz świetnie więc wydaje mi się, że nie będzie problemu z czytelnikami :)
    Pozdrawiam :* :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chcę więcej taich cukierków <3
    Słodko razem wyglądają i chyba nic nie stanie im już na przeszkodzie żeby być razem :D
    Czekam na next i zapraszam do mnie :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chętnie będę czytać twoje inne blogi.
    Fajnie, że już są razem ale kurde. Za szybko coś poszło. Moim skromnym nic nie znaczącym zdaniem :)
    Czekam na więcej i zapraszam
    http://gdy-zycie-pisze-scenariusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. O jak miło;) Po dzisiejszym meczu tego mi było trzeba:) O czym/ o kim nowy blog, jeśli można wiedzieć?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W planach jest Alek Achrem w połączeniu z jeszcze jednym bohaterem :) tylko nie jestem jeszcze pewna, czy to dojdzie do skutku.

      Usuń
    2. Jeśli Alek Ahrem to wiedz, że ja na 100 będę czytać :)

      Usuń
  7. Witam.
    W pierwszej kolejności dziękuję za wizytę u mnie:)
    Tutaj już wszystkie rozdziały nadrobiłam i czytało mi się je z taką przyjemnością i lekkością jak rzadko kiedy. Muszę przyznać, że sposób w jaki opisujesz relacje Łukasza i Weroniki, ta jak kreujesz swoich bohaterów sprawia, że czuje się emocje jaki im towarzyszą. Duży plus za to, że nic nie dzieje się za szybko, uczucia głównych bohaterów dojrzewają i zmieniają się bez zbędnej nachalności. Trochę mi było szkoda Ziomka, kiedy wyobrażałam sobie to jego smutne spojrzenie, ale teraz chyba powinno być już tylko lepiej. A jeśli chodzi o ten rozdział to wcale nie był przesłodzony. Był po prostu piękny i odpłynęłam przy nim zupełnie.
    Co do nowego bloga jestem jak najbardziej za.
    Pozdrawiam serdecznie

    Lorin |please-stop-us|

    OdpowiedzUsuń